wtorek, 26 czerwca 2012

Epilog .


  Wiem, co chcę zrobić. Nie boję się, ale jednak ręce mi się trzęsą. Ale nie chcę już tego dalej ciągnąć. Po prostu nie mam już siły. Już dawno miałam zamiar to zrobić, ale nie miałam odwagi, albo może myślałam, że komuś na mnie zależy. Nie wiem. To już nieważne. Liczy się to, co tu i teraz. Nie będę Was przepraszać, lecz bardziej odpowiednie będą słowa : nie ma za co. Chciałabym także skierować kilka słów do Was. :
  Zayn .. Byłeś całym moim życiem. Nawet nie wiesz, jak bardzo bolą słowa. Mam nadzieję, że nigdy się nie dowiesz. Podobno czyny bolą bardziej. Możliwe, nie potrafię tego teraz ocenić. Wiesz, pamiętam dzień, w którym pierwszy raz Cię ujrzałam. Na początku byłeś taki niedostępny, ale już od tego momentu Cię pokochałam. Nie mogę się pogodzić z tym, że uwierzyłeś w każde słowo Julki. Przysięgam, każde było kłamstwem. Love Forever.
  Harry .. Nigdy nie byłeś mi obojętny. Zawsze byłeś przy mnie, nieważne, czy było źle, czy dobrze. Dziękuje Ci za to. Byłeś moim najlepszym przyjacielem. Nie przezyłabym tych wszystkich pięknych chwil, gdyby nie Ty. Kocham Cię. Ty znasz ten głębszy sens tych dwóch słów. Przepraszam, że zignorowałam Twoje uczucia. Nie myśl tylko, proszę, że byłam tak samolubna. Ja po prostu na zabój kochałam Zayna.
  Jula .. Myślałam, że jesteśmy jak siostry. Najwidoczniej grubo się myliłam.
  Chłopaki .. Kochani Bracia. Proszę, nie zapomnijcie o mnie. Ja zawsze będę o Was pamiętać. Dziękuję za wszystko. Gdyby nie Wy moje życie byłoby puste i beznadziejne. Uczyniliście je najlepszym, jakie mogło być. Nigdy nie zdołam się Wam za to odwdzięczyć. Kocham Was.
  Rodzice. Ehh, oni i tak mają mnie gdzieś, więc nic im nie mówcie. Nie, lepiej im powiedzcie, niech wiedzą.


  Każdego dnia pewne sprawy zadają coraz większy ból. Nigdy nie umiałam sobie z tym poradzić. Wybaczcie. Tchórzę robiąc to, co za chwilę się wydarzy. Lecz pragnę tym odjąć także Wam tego wszechobecnego bólu, zrzerającego nas od środka, kawałek po kawałku. Mam nadzieję, że nie będziecie po mnie płakali. Kochani, to nie ma sensu.
Odchodzę, by ulżyć nam wszystkim.
  Przyznam, już mniej się boję. Mam już ją w ręce. Robię pierwsze nacięcie. Krew spływa mi po nadgarstku. Dziwne uczucie. Szczerze mówiąc, to nie jest takie straszne. Ale w tym momencie muszę Was już zostawić. Teraz musicie żyć dalej sami. Tak jak kiedyś. Pamiętacie ? Właśnie tak. Absolutnie nie inaczej. Urywam tutaj, bo muszę dokończyć to, co zaczęłam ...


***
Wszyscy byli zaskoczeni samobójczą śmiercią Antoniny. Każdy z chłopaków przeżywał to na swój sposób, ale ku zaskoczeniu pozostałych to właśnie Harry przeją się tym najbardziej. Kochał Tośkę i był jej wierny do samego końca, aż do jego śmierci. Od dnia jej pogrzebu codziennie odwiedzał jej grób.


Zayn również się tym przejął, ale zdał sobie sprawę, że musi iść dalej. Tak więc kilka lat później wziął ślub ze swoją przyjaciółką ze szkolnych lat - Perrie, która urodziła mu dwójkę ślicznych dzieciaków, bliźniaczki Shanell i Antoninę.


Louis jako jedyny z całej piątki został przy Stylesie i czuwał nad nim. Trudno było mu patrzeć na to jak cierpi, ale wiedział, że on go potrzebuje. Byli najlepszymi przyjaciółmi. Best Friends Forever.


Liam także się ożenił. Jego wybranką została Daniell Peazer, która niegdyś zajęła miejsce Julki przy jego boku. Mimo, że dziewczyna bardzo długą pozostawała w zawodzie tancerki, zawsze miała czas dla ukochanego. Jednak dwa lata po ślubie porzuciła pracę i urodziła synka - Harolda.


Niall rok po śmierci Tośki wyprowadził się spowrotem do ojczystej Irlandii. Tam długo pozostawał kawalerem, ale w końcu i tak znalazł sobie dziewczynę - Katie. Była w połowie Polką, dzięki czemu ten nigdy nie zapomniał o swojej przyjaciółce.


Julia dzień po tragicznym wypadku wróciła do Polski. Chłopcy nie chcieli mieć z nią żadnego kontaktu, przez co szybko zapomniała o ''siostrze''. Jednak w chwile jej własnej śmierci ujrzała wszystkie momenty spędzone z Antośką.


Po utalentowanej dziewczynie z Polski - Antoninie Ross został tylko stary, zapisany do ostatniej strony pamiętnik. To dzięki niemu wszyscy, jedni szybciej, drudzy później, poznali jej burzliwe życie, a także główny powód jej odejścia do wieczności. Chodzi pogłoska, że Harry i Tośka się spotkali i żyjąc w niebiańskim raju byli w końcu na wieki szczęśliwi, jako rodzina Stylesów.


~*~
  Kochani to już koniec '' I wanna feel your love ''. Bardzo ciężko było mi pisać ten epilog. To jest moje pierwsze opowiadanie, które doprowadziłam do końca. Kilka dni temu, a dokładniej 18, minął 4 miesiąc jego istnienia. Mam nadzieję, że chociaż w jakimś stopniu się Wam ono podobało. Ja osobiście jestem z siebie dumna, ponieważ dojście do epilogu to nie lada wyzwanie. Bardzo Wam wszystkim dziękuję. Nie będę tutaj Was wszystkich wymieniać, bo jest Was dużo, a nie chciałabym nikogo pominąć, tak więc dziękuję każdemu kto oddał jakikolwiek komentarz, obserwatorom, odwiedzającym. Byliście moim wsparciem, a także podporą i powodem, dla którego to opowiadanie doszło do końca. Zapraszam na mojego drugiego bloga, na którym w najbliższym czasie pojawi się nowe opowiadanie. Zdradzę, że będzie ciekawe i tematem będzie historia One Direction. BLOG + mój twitter, będą tam informacje o nowym blogu i nie tylko, bo chętnie nawiążę znajomość z moimi czytelniczkami ;* -> TWITTER.

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 17 .


 Teraz musieliśmy szukać Tośki. Nawet nie zdążyłem zareagować, gdy tak szybko wybiegła. Byłem równie zszokowany tą całą sytuacją jak ona. Nie wiedziałem, o co chodzi Zaynowi. Owszem, kiedyś zarywałem do Antośki, nawet raz się z nią całowałem, ale na tym się skończyło. Kilkakrotnie pokłóciliśmy się o to i odpuściłem. Od niedawna udało nam się szczerze zaprzyjaźnić. Tylko przyjaźń i nic poza tym. Czy tak trudno to zrozumieć ?
  
  Szybkim ruchem szarpnąłem klamką od ich pokoju, otwierając drzwi. Rozejrzałem się. Nie było jej. Zmęczony bezradnie opadłem na łóżko. Nagle poczułem, że coś mnie gniecie. Sięgnąłem ręką za siebie i wyciągnąłem torebkę. Przecież to ta sama, którą Toś miała dzisiaj ze sobą. - pomyślałem. - Więc musi gdzieś tutaj być. Podniosłem się i zacząłem przetrząsać wszystkie kąciki i zakamarki. Po chwili przypomniałem sobie, że nie zajrzałem jeszcze do toalety. 


***
  Gdy zauważyłam, że Harry wybiegł za Antośką postanowiłam zrobić to samo. 
Szłam zatłoczoną ulicą, mimo, że z klubu do hotelu było bardzo blisko, powoli przedzierałam się przez tłumy. Chciałam jak najdłużej odwlec chwilę, w której wytłumaczę jej to zajście. Teraz dopiero uświadomiłam sobie, że raczej niezbyt przemyślałam to działanie, ponieważ zaczęły mnie gnębić wyrzuty sumienia.
Wchodząc po schodach usłyszałam, jak ktoś wrzeszczał w niebo głosy : Pomocy ! Ratujcie ją ! W momencie spostrzegłam, czyj głos słyszałam.


***
  Była tam. Leżała nieruchomo oparta o ścianę. Oczy miała zapuchnięte od łez. 
  - Tosiu. - szepnąłem, lekko nią potrząsając. Brak reakcji.
  - Tośka ! - z całej siły trząsłem nią, ale ona nadal nie dawała znaku życia.
Spojrzałem na jej ręce. W jednej trzymała ...
  - O Boże ! - wrzasnąłem zrozpaczony. Poczułem jak moje oczy zaczynają się szklić.
  - Nie to nie może być prawda ! 
Uniosłem jej dłoń. Jej porozrywane żyły aż pulsowały. Wezdrgnąłem się. Jej blado-trupia twarz iskrzyła najrozmaitszymi emocjami, ale najbardziej zauważalny był ból, który oni jej zadali, a który ona zmuszona była sobie zadać.
  - Ratunku ! Pomocy ! Ratujcie ją ! - krzyczałem ile sił w płucach. Zrozpaczony wziąłem ją na ręce i wybiegłem z nią z pokoju.
  - Dzwoń po karetkę ! - drżącym głosem oznajmiłem biegnącej w moim kierunku Julii. 
  - Co .. co się .. stało ?! - dziewczyna oniemiała.
  - To co widzisz ! No ,do cholery, dzwonisz, czy nie ?! 
  - Tak, już. - odparła, po czym wybrała odpowiedni numer.
  Po 10 minutach pogotowie było już pod hotelem. 
  - Sprawdzał pan puls ? - spytał ratownik.
  - Nie. - potrząsnąłem głową. Zapomniałem o najważniejszej rzeczy. Japierdole. - Lepiej niech mi pan mówi, czy ona przeżyje !
  - Proszę się nie denerwować. - odpowiedział spokojnie, zapisując coś w notesie.
  - Kurwa, jak mam się nie denerwować ?! I jak pan może być taki spokojny ?! - wrzeszczałem wkurzony. - Dlaczego w ogóle nie chcecie jej pomóc ?!
  - Nie ma już takiej potrzeb . - pokręcił głową.
  - Jak to ?! - zdziwiony zacząłem ryczeć, jak małe dziecko.
  - Czy .. czy .. ona .. ? - zdążyłem tylko wyjąkać.
  - Przykro mi, już za późno na jakiekolwiek działanie.
  - Gościu, nie zapieprzaj mi tu ! Jasne, że się da. - podbiegłem do niej. - Obudź się ! No obudź ! Nie zostawiaj mnie ! Przecież ja Cię kocham ! Nie, nie rób mi tego ! Boże, dlaczego mi ją odebrałeś ?! - opadłem na kolana unosząc bezradnie ręce w górę.

~*~
17 - ostatni, ale będzie jeszcze epilog, który pojawi się w najbliższych dniach, ponieważ mam go już gotowego. 
Czytając komentarze pod poprzednim rozdziałem wywnioskowałam, że nie spodziewałyście się takie obrotu wydarzeń. Ja jednak postanowiłam nie przedłużać już tego opowiadania, gdyż nie miałoby to większego sensu. Zastanawiam się nad rozpoczęciem kolejnego opowiadania, jeśli oczywiście chcecie, bo nic na siłę. Piszcie, co o tym myślicie ;*

środa, 20 czerwca 2012

Rozdział 16.



 W najbliższym czasie miałam zamiar wprowadzić mój plan w życie. Mimo, że Niall nie poparł mojego pomysłu, postanowiłam to zrobić. Przecież i tak nic się nie stanie. A przynajmniej odzyskam Tośkę ...
Działanie miało kilka punktów. Z głębszych przemyśleń wywnioskowałam, że muszę skłonić Zayna do zdrady, obojętnie z kim. Trzeba było to zrobić ...
  - Heej. - przywitałam się, wchodząc do pokoju zakochańców. Na starcie dostrzegłam Malika siedzącego w fotelu, oglądającego jakiś film w telewizji. Najwidoczniej był nudny, gdyż chłopak ledwo żywy, co kilka minut poprawiał się.
  - Jest Antośka ? - spytałam.
  - Nie, niestety nie ma. - odparł. - Wyszła z Harrym do kina.
  - Z Harrym ? - zastanowiłam się chwilę. - Nie sądzisz, że to podejrzane ?
  - Niby dlaczego ? - zdziwił się, kierując swoje dociekliwe spojrzenie w moją stronę.
  - Przecież jeszcze niedawno mieli romans i sądzisz, że teraz to tylko ''przyjacielski'' wypad ?
  - Nie gadaj głupot. - przeczesał grzywkę palcami.
  - Posłuchaj, uczucia tak szybko nie wygasają, czasem nawet jeszcze potęgują się. - wyjaśniłam. - Musisz być czujny.
  - Sam już nie wiem. - przygryzł wargę. - Ale będę pamiętał.
  - Oki. - wyszczerzyłam ząbki. - Co powiesz na mały wypad do dyskoteki ?
  - Hmm, czemu nie. - rozpogodził się. - Ona może, to ja też mogę.


  W ciągu 30 minut byliśmy już na miejscu.
Przez szerokie drzwi weszliśmy do środka. Było tak głośno, że ledwo słyszałam własne myśli.
Szybko podeszłam do barku, w międzyczasie ciągnąc za sobą mulata.
  - Co pijesz ? - spojrzałam na niego.
  - Whiskey. - odpowiedział, przekrzykując muzykę.
Usiedliśmy na krzesłach i złożyliśmy zamówienie. W tym czasie moja uwaga zwrócona była na Zayna. Był jakiś taki niespokojny, najwidoczniej coś go trapiło. Łatwo domyśliłam się co. Przypatrywałam mu się. Dopiero teraz ujrzałam te jego cudowne oczy.
  - Ej, coś się stało ? - spytałam, biorąc do ręki szklankę.
  - Nie, nie. Po prostu zamyśliłem się i tyle. - wziął łyka trunku.
  - Jakby co, to możesz na mnie liczyć. - poklepałam go po ramieniu.
  - Tańczysz ? - wstał, lekko łapiąc mnie za rękę.
  - Mhm. - wydukałam. Po chwili znajdowaliśmy się już na środku parkietu. Pląsaliśmy, jednocześnie wygłupiając się. On wcale nie jest taki zły, jak myślałam. Czy dobrze robię ? A może oni mnie znienawidzą. - wielorakie myśli przesuwały mi się przez głowę, ale ja nie zwracałam na nie uwagi. Wręcz przeciwnie, potrząsałam tylko włosami i dalej bawiłam się na całego.
***
  Gdy wróciliśmy z Harrym do hotelu od razu skierowałam się do mojego pokoju. Miałam nadzieję, że zastaję w nim Zayna. Niestety tak się nie stało. Przywitała mnie pusta przestrzeń. Przeszukałam cały budynek, nigdzie go nie było. W końcu poszłam do chłopaków, bo bałam się, że coś się stało.
  - Heej. Nie wiecie czasem, gdzie jest Zaynster ?
  - Zaynster ? - powiedzieli chórem.
  - No tak. Nie ma go.
  - Ymm. Ja chyba widziałem, jak z Julą gdzieś wychodził. - odparł Niall, zajadając się batonem.
  - Co ? - wytrzeszczyłam oczy. - z Julą ? Chyba ci się wydawało.
  - Nie, to byli oni. - potwierdził.
  - Ale przecież ona go nie lubi. - zaczęłam głośno myśleć.
  - Może zmieniła zdanie. - odrzekł Liam.
  - Nie, nie, nie. - pokiwałam przecząco głową. - Znam Juls, ona coś kombinuje. - chwyciłam się za głowę.
  - Oj tam. - podszedł do mnie Styles. - Nic się nie dzieje.
  - Mylisz się. - odparłam. - Mógłbyś pomóc mi ich poszukać, zanim zrobią coś głupiego ?
  - Do usług. - zdeklarował, kierując się w stronę wyjścia.
  - Czekajcie ! - krzyknął Louis. - Oni mówili coś o jakiejś imprezie.
  - Hmm. - namyśliłam się.
  - Dzisiaj jest dyskoteka w klubie obok hotelu. - strzelił Loczek.
  - Jesteś wielki. - przytuliłam go.
  Po chwili staliśmy już w klubie i rozglądaliśmy się za moją zgubą. Nerwowo kręciłam się we wszystkie strony szukając go wzrokiem. Nie musiałam długo się trudzić, ponieważ nie trudno było zauważyć kolesia, który na środku parkietu nieudolnie tańczył z laską i próbował podnosić ją na rękach. Oczywiście to był on, a ta taneczna figura mu się nie udała i Julia wyślizgnęła się z jego rąk, spadając z głośnym hukiem na podłogę.
  - Tutaj jesteś. Wydaje mi się, że powinniśmy wrócić. - podeszłam do niego, lekko go szturchając.
  - Co ? - spojrzał na mnie zdziwiony. - Ja się tutaj dobrze bawię.
  - Zayn, Tośka ma rację. - włączył się Harold.
  - I kto to mówi. - zaśmiał się ironicznie. - Jeszcze kilka minut temu razem rozkoszowaliście się swoją obecnością.
  - O czym ty mówisz ? - nerwowo uniosłam lewą brew.
  - Dobrze wiecie. - zmierzył nas wzrokiem. - To ''wyjście do kina'' było tylko durną przykrywką, żebyście mogli się pomiziać beze mnie.
  - Ale przecież to nieprawda.
Byłam tak zszokowana, że nawet nie zauważyłam, kiedy strumień gorzkich łez zaczął spływać po moich policzkach.
  - Kto ci takie głupoty naopowiadał ?! - krzyknął oburzony Hazza.
  - Julcia była taka dobra i mi opowiedziała, co wy dwoje wyprawiacie w czasie mojej nieobecności lub tych waszych całych ''wypadów''. - powiedział lekko się chwiejąc.
  - To nie prawda ! - wrzasnęłam. - Jak ona mogła mi coś takiego zrobić ?!
  - Lepiej chodźmy stąd. - Styles próbował objąć mnie ramieniem, ale ja nie pozwoliłam mu na to.
  - No i znowu to samo. - westchnął Malik.
  - Ja pierdykam. Przecież .. ja .. kurwa. - nie mogąc poradzić sobie z zaistniałą sytuacją, wybiegłam na dwór. Ponownie wszystko straciło swój sens, swoją barwę. Powróciły wszystkie te chwile, w których nie chciałam już żyć.

~*~
Kolejny rozdział gotowy. Dodaję go, choć nie było odpowiedniej liczby komentarzy pod poprzednim, ale skoro już napisałam, postanowiłam nie czekać. 
Uprzedzam, że w następnych czeka was coś, czego możliwe, że się nie spodziewacie. Zdradzę tylko, że Julka bardzo pożałuje tego, co zrobiła.
Dziękuję za wszystko, pozdrawiam. ;*

sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 15 .


 Spacerowaliśmy po miękkim, zapadającym się pod naszymi nagimi stopami piasku. Nie mówiliśmy nic, po prostu wsłuchiwaliśmy się w leniwie rozbijającą się o brzegi plaży morską wodę. Cieszyliśmy się sobą, bo w końcu mogliśmy być razem w wielkim świecie ....
  - Niedługo wracamy. - westchnął Zayn.
  - Nie myśl o tym. - odpowiedziałam. - Skup się na tym, co jest tu i teraz.
  - Masz rację. - pocałował mnie w policzek.


***
  Nasze zakochańce ostatnio spędzają cały czas razem. Pomyśleć, że jeszcze niedawno prawie zerwali ze sobą. Mi osobiście nie jest to zbyt bardzo na rękę, ponieważ moje relacje z Tośką bardzo się zmieniły odkąd poznała Malika. Tak w ogóle to on od początku wydawał mi się jakiś dziwny, ale muszę przyznać, że jest pociągający. 
Co raz częściej czuję się jakbym była tutaj niepotrzebna. Chłopaki mają swój świat, gołąbki też, a Liam ... Ehh, szkoda gadać. Wrócił do swojej byłej - Danielle, czy jakoś tak. Udawałam, że jest ok, ale nie było. Niestety nie miał mnie nawet kto pocieszyć. Każdy miał swoje sprawy ...
  Cicho siedziałam w małej kawiarence, znajdującej się na parterze hotelu i popijałam kawę. Zastanawiając się nad tym wszystkim stwierdziłam, iż muszę zadziałać, nie mogę przecież stracić przyjaciółki. Nawet za cenę jej związku ...
  - Jula ? Czemu siedzisz tutaj sama ? - moje rozmyślania przerwał Niall.
  - Nie wiem, tak po prostu. - odparłam.
  - Coś się stało ? Jesteś jakaś smutna . - dokładnie mi się przyjrzał.
  - Chyba tak. - pojedyncze łzy spływały po moich różowych policzkach.
  - Tylko mi tutaj nie płacz. - przytulił mnie. - Wyżal się, pomoże.
  - No bo ... oni są tacy .. .. szczęśliwi. - wydukałam.
  - Kto ? - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, po czym odgarnął kosmyk włosów opadający na moją twarz.
  - Tośka .. i .. Zayn. 
  - A tak, oni. Ale to żaden powód. 
  - Mylisz się. - wytarłam rękawem sweterka moje wilgotne lica. - Ona nie jest już ... taka jak kiedyś.
  - Dlaczego ? Przecież jedyne, co się zmieniło to to, że jest z Malikiem.
  - No właśnie. Oto cały problem. - westchnęłam.
Horan przez chwilę jeszcze zastanawiał się nad moimi słowami. 
  - Rozumiem. - zmrużył oczy. - Miłość jest dla niej ważniejsza. 
  - Otóż to. - przytakłam. - Ale ja nie mam zamiaru tego tak zostawić.
  - Co masz na myśli ? - zerknął na mnie podejrzliwie.
  - Po prostu mam plan.
  - Wtajemniczysz mnie ? - lekko się uśmiechnął.
  - No więc. - wzięłam łyka. - Gdy oni będą singlami wszystko wróci do normy. - przerwałam.
  - Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem : oni mają się rozstać ?
  - Mhm. To i tak musiałoby się kiedyś stać. - odparłam. - Ja im tylko pomogę.


***
   Gdy wróciliśmy do domu postanowiłam, że pójdę wziąć długą, relaksacyjną kąpiel. Szczerze mówiąc byłam zmęczona, nie mam pojęcia czym. Weszłam do pokoju. Zostawiając Zayna od razu skierowałam się do łazienki. Spędziłam tam chyba z 4O minut. Przyznam, że pokonałam mój rekord w siedzeniu w wannie. Spokojnie się wytarłam i w ręczniku wyszłam poszukać jakichś lekkich ubrań.
  - Hej Antośka, ja ... 
Otworzyłam drzwi i pierwsze, co zobaczyłam to siedzącego w fotelu Harrego.
  - Styles, co ty tutaj robisz ?! - krzyknęłam przestraszona.
  - Ja .. tylko przyszedłem, bo chciałem z Tobą pogadać. - wytłumaczył skrępowany.
  - Mógłbyś poczekać na korytarzu ? 
  - Tak, tak. Pewnie. - odparł, po czym pośpiesznie wyszedł.
Ufff. Odetchnęłam z ulgą, po czym w bardzo szybkim tempie założyłam na siebie przewiewną, białą bluzkę z krótkim rękawkiem i zielone szorty. 
  - Już. - wychyliłam się zza futryny. - Możesz wejść.
  - Dzięki. Wiesz, ja nie myślałem, że ty tak .. no .. - próbował się usprawiedliwić.
  - Spokojnie. - zaśmiałam się. - Nic się nie stało, no nie ?
  - To dobrze. - zastanowił się. - Ja chciałem Cię przeprosić. - wydukał. - Nie powinienem się tak wobec Ciebie zachowywać. Przesadziłem, ale obiecuję, że takie coś się już nigdy więcej nie powtórzy. - położył rękę na sercu.
  - Cieszę się. - wtuliłam się do niego. - Przyjaźń ?
  - Przyjaźń. - przytaknął.

~*~
15 - stka gotowa. Przyznam, że jestem z niej zadowolona. Pierwszą myślą było zakończenie opowiadania na tym rozdziale <początkowo była to tylko ta początkowa i ostatnia część tego rozdziału>, ale jakoś nie śpieszno mi tego robić, więc postanowiłam zawiązać tzw. intrygę, w której Jula będzie chciała mieć Tośkę tylko dla siebie ...
Następny, gdy będzie 12 komentarzy ;D
Pozdrawiam czytelników, obserwatorów i komentatorów. Jesteście najlepsi ;** Dziękuję za wszystko < 3
*
Jak wiecie wczoraj zaczęło się Euro 2012. Ja osobiście jestem tym bardzo podekscytowana. Niestety we wczorajszym meczu Polska zremisowała z Grecją 1:1, co mnie nie zachwyciło. Mówiąc szczerze, uważam, że nasza drużyna nie ma szans na wygraną z Rosją we wtorkowym meczu, ponieważ Rosjanie ostatnio pokonali Czechów 4:1. Wynik mówi sam za sobie. Ale bądźmy silnie, przecież WSZYSCY JESTEŚMY DRUŻYNĄ NARODOWĄ ! ;**

środa, 30 maja 2012

Rozdział 14.


  - Nie wiem, jak to powiedzieć. - podrapał się po głowie, dziwnie mrużąc oczy.
  - No tak po prostu. - zaczęłam przewracać w palcach opakowanie z szejka.
  - Ale to nie jest takie proste, jak ci się wydaje. 
  - Powiesz w końcu o co ci chodzi, czy nie ? - odparłam już nieco poirytowana.
  - Tośka ... Nie mogę sobie Ciebie od tak odpuścić. Wiem, że mnie nie rozumiesz, ale chociaż spróbuj. Tego dnia, gdy po raz pierwszy Cię ujrzałem myślałem, że oszaleję, byłaś taka urocza, nadal jesteś. Ciągle dziękuję Bogu za te wszystkie chwile spędzone z Tobą, za to, że mogłem Cię poznać, za ten pocałunek ... - tymi słowami zakończył swój monolog. Oniemiałam. Spojrzałam na jego pogodną wczesniej twarz, która teraz zalana była gorzkimi łzami. Tak ciężko było mi wtedy być tam z nim. Słuchać tych słów. 
  - Kurcze, Harry ... - schowałam głowę w dłonie.
  - Nie, proszę, nie płacz. Przepraszam. Tak, jestem głupi. Zakochałem się w Tobie jak wariat, którym jestem. Nienawidzę siebie, nienawidzę tych cholernych uczuć, jakimi Cię darzę ! - krzyknął, po czym wybiegł na ulicę. Szybko podniosłam się z miejsca i ruszyłam za nim.
  - Styles ! - wołałam donośnym głosem. - Zatrzymaj się !
  - Po co ? - przystanął. - Żebyś znowu narobiła mi nadziei ?
  - Nie, ja nie chcę Ci robić żadnej nadziei, powinieneś o tym wiedzieć. - powiedziałam stanowczo.
  - Więc dlaczego nie pozwalasz mi odejść ? 
  - Ponieważ Cię potrzebuję. - chwyciłam go za rękę. - Jako przyjaciela.
  - Czy ty nie kapujesz, że ja nie mogę już znieść widoku Ciebie i Zayna przytulających się do siebie, chodzących za rękę, całujących się ?! Ehh, zresztą i tak nigdy się nie dowiesz, jak to jest. - westchnął.
  - Myślisz, że jestem kolejną głupią, naiwną laską, którą uda Ci się wyrwać ?! I weź przestań się na mnie wydzierać ! - wrzasnęłam,  odwracając się na pięcie ruszyłam w przeciwnym kierunku, w stronę hotelu.
  - Antośka, ja nie chciałem. Wybacz.
  - W dupie to mam ! - wykrzyczałam na cały głos i przyspieszyłam kroku. Pragnęłam jak najszybciej znaleźć się już w pokoju, położyć w łóżku i nigdy nie wstawać. Po raz kolejny doznałam rozczarowania ... A może to ja rozczarowuję innych. Sama już nie jestem pewna. 


  Następnego dnia wstałam dość późno, więc musiałam szybko wygramoliliśmy się z łóżka, umyć, ubrać i zejść na śniadanie. Całe szczęście w restauracji nikogo nie było i mogłam spokojnie zastanowić się nad tym wszystkim, co się ostatnio wokół mnie dzieje, bo muszę przyznać, że już nie nadążam ...
Szczerze mówiąc Styles już mnie irytuje. Przecież dobrze, wie, że dla mnie liczy się tylko i wyłącznie Zayn i tak będzie zawsze, no na pewno do póki żyję, chyba, że odwali coś durnego i ... ehh. Spokojnie Tosiu - wdech i wydech. 
W ciągu kilku dni doprowadziłam się do bardzo dziwnego stanu emocjonalnego - wystarczy mały incydent, a ja zaczynam płakać, denerwować się itp. Muszę nad tym jakoś zapanować ..
  - Heeej skarbie. - Zayn podszedł do mnie i pocałował w policzek, a następnie usiadł obok.
  - Hej. - odparłam. - Gdzie wszyscy ?
  - Poszli na molo, bo pobodno jakaś Impreza jest.
  - Aaa, no taak. - kiwnęłam głową.
  - Czyli mamy cały dzień tylko dla siebie ? - spojrzał na mnie, podstępnie się uśmiechając.
  - Chyba tak. - powiedziałam niepewnie.
  - Ejj, mała. Przecież nic Ci nie zrobię. - zaśmiał się.
  - Noo ja myślę. - zrobiłam cwaniacki uśmieszek.
Chwilę jeszcze posiedzieliśmy i postanowiliśmy pójść do pokoju. Od razu rozłożyłam się na fotelu, aby odpocząć, chłopak poszedł w moje ślady.
  - Wiesz, że Cię kocham ? 
  - Mhm. - wydusiłam.
  - A ty mnie kochasz ? - chwycił moją twarz, zmuszając mnie do spojrzenia mu w oczy.
  - Przecież wiesz. - odwróciłam wzrok.
  - No niby tak. 
  - Wątpisz w moje uczucie ? - spytałam nieco smutnym głosem.
  - To oczywiste, że nie. - kątem oka dostrzegłam na jego ustach uśmiech. On ukradkiem zaczął mnie niewinnie całować, co w momencie przerodziło się w namiętne pocałunki. Nawet nie zauważyłam kiedy leżał na mnie, a jego ręce błądziły po moich drobnych plecach. Wszystko działo się tak szybko ... 
Nie żałuję. To był mój pierwszy raz, który na zawsze pozostanie w mej pamięci. Może to i głupie, ale tak będzie ...
Chłopak bezwładnie opadł na miejsce z mojej lewej strony.
  - Nie wiedziałam, że to stanie się tak szybko. - wysapałam.
  - Ja też nie. - odparł.
  - Było cudownie. - uśmiechnęłam się pod nosem.
  - Też tak sądzę. 
Po tych słowach przytuliliśmy się do siebie i zapadliśmy w głęboki sen .

*.*.*
Tym razem chciałabym zacząć od podziękowań : obserwującym, komentującym oraz po prostu tylko czytającym lub wchodzącym. Jak zauważyliście jest już ponad 5 tys. odwiedzin. Jestem dumna .xp
Przyznam, ten rozdział jest krótki i jakoś mi nie wyszedł, mimo, że myślałam nad nim ponad 2 tygodnie. Ale wybaczcie mi to ;D 
Następny, gdy będzie 1O komentarzy. ;*
Zapraszam was również na mojego drugiego bloga. Jest również o One Direction, ale tym razem wyróżniony jest Harry. < 33
BLOG

piątek, 11 maja 2012

Rozdział 13



*Kilka dni później*
  - Chłopaki ! Ruszcie się, bo samolot nam odleci !
Tak, nadszedł dzień naszego wyjazdu do mojego i Julss ojczystego kraju. Cieszyłam się na to. Tam gdzieś był mój rodzinny dom, w którym spędziłam dzieciństwo ...
  - Już idziemy. - zakomunikował Niall wesoło zbiegając po schodach z walizką.
Po chwili reszta chłopaków spakowana i pełna pozytywnych emocji stała w holu obserwując się nawzajem.
 - Nie stójcie tak, tylko wsiadać do taksówek.
Z wiadomych powodów musieliśmy zamówić dwie taksówki. W jednej jechali chłopcy, w drugiej ja z Julką, Liamem i Zaynem. Między mną a Malikem jakoś się układa. Wiadomo, nie jest tak jak kiedyś, nic takie nie jest, ale cieszę się. Mam nadzieję, że pobyt w Polsce pomoże naszemu związkowi ...
  Po 10 minutach byliśmy już na lotnisku. Szybko przeprawiliśmy się przez odprawę. W momencie znaleźliśmy się w latającej maszynie. Zajęłam miejsce obok mojego chłopaka i zaczęłam wpatrywać się w szybę, znajdującą się po mojej prawej stronie. Podczas startu nogi lekko mi się trzęsły i strasznie się spociłam. Tak, to był mój pierwszy lot. Czas mijał strasznie wolno. W końcu dało się słyszeć głos stewardessy : 'Prosimy zapiąć pasy. Zniżamy się do lądowania.'
Po wylądowaniu szybko opuściliśmy lotnisko i pojechaliśmy do hotelu, w którym mieliśmy zamieszkać na te kilka dni.
  - Te polskie hotele mają bardzo długie korytarze. - marudził Louis, gdy zmierzaliśmy do naszych pokoi.
  - Nie narzekaj. - zmierzyła go wzrokiem Julia.
  - Ależ ja tylko stwierdzam fakty. - przewrócił oczami.
  - Mi się podoba. Na dole widziałem restaurację. - mówił podekscytowany Horan.
  - Ty tylko o jedzeniu. - westchnął Payne.
  - Koniec komentarzy. Tutaj są nasze pokoje. - wskazałam ręką troje sąsiadujących ze sobą drzwi.
  - Tylko macie się zachowywać przyzwoicie. - przeskanował nas wzrokiem Tomlinson.
  - Nawzajem. - odparłam z lekkim uśmieszkiem, przekręcając klucz.
Torby położyłam na podłodze i bez zastanowienie opadłam na łózko. Byłam strasznie zmęczona. Najwidoczniej podróże drogą powietrzną mi nie służą. Mój współlokator poszedł w moje ślady i położył się obok mnie. Bez słowa ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej.
  - To było okropne. - westchnęłam cicho.
  - Oj tam, nie było tak źle. - lekko się uśmiechnął.
  - Dla ciebie.
  - Dla nas. - pogładził mnie po włosach.
  - Wiesz, zastanawiam się czasami, jak będziemy wyglądać, gdy będziemy o 1O, 15 lat starsi ...
  - Sądzę, że będziemy równie piękni jak teraz. - zaśmiał się.
  - Młodości nie zatrzymasz. - spojrzałam na niego.
  - Czyżby ? Ja ją już od dzieciństwa chowam w słoiku ...
  - Słoiku ? - wytrzeszczyłam oczy, lekko chichocząc.
  - Mhm. Podzieliłbym się z tobą, ale ty już masz w sobie wystarczająco dużo piękna. - pocałował mnie w czoło.
  - Ehh, ty romantyku ...


  Przebijające się przez zasłony promienie światła nie pozwoliły mi długo spać. Lekko otworzyłam powieki, wsparłam się na łokciach i poczęłam obserwować drzemiącego jeszcze Zaynstera. Wyglądał tak słodko, że mały włos nie rozpłynęłam się od patrzenia na niego. Nie chciałam go zbudzić, więc powoli zwlekłam się z łoża i powędrowałam do łazienki. Tam umyłam twarz i zęby, zrobiłam lekki makijaż i uczesałam włosy, które spięłam w wygodny kok. Po tych kilku czynnościach kucnęłam przy dużej, szerokiej walizce, w której mieściła się część moich ubrań. Otworzyłam ją. Wygrzebałam z niej parę czarnych spodenek i kremową bluzkę na ramiączkach. Szybko się przebrałam, po czym rozsiadłam się w fotelu czytając jedną z kilku przywiezionych tu książek.
  - Nie śpisz ? - od czytania oderwał mnie budzący się Malik.
  - Jak widać, nie. - lekko się uśmiechnęłam powracając do zajęcia.
  - Przecież nie przyjechaliśmy tutaj po to, by się uczyć. - podszedł do mnie wyrywając mi z ręki lekturę.
  - Dla mnie to przyjemność. - mruknęłam.
  - Jesteś pewna ? - spojrzał na mnie. Te jego czarujące, brązowe oczęta sprawiały, że zapominałam o wszystkich troskach, o całym świecie. Czułam się wyjątkowa, że to akurat na mnie patrzą, a nie na kogoś innego. Nagle nasze twarze zbliżyły się do siebie. On lekko musnął moje usta, odwzajemniłam to.
  - Czyż nie miałaś z tego większej przyjemności ? - stwierdził po chwili.
  - Owszem. - przygryzłam wargę. - Ale teraz marsz pod prysznic, tylko szybko. Głodna jestem.
  - Już biegnę. - odparł po czym zniknął w toalecie.
Po kilku minutach był już czysty i pachnący, a co najważniejsze ubrany. Mogliśmy, więc iść na dół, aby zjeść śniadanie. Jedliśmy tylko we dwoje, gdyż reszta najprawdopodobniej wygrzewała się jeszcze pod kołdrą. Przynajmniej mieliśmy spokój. Gdy skończyliśmy, postanowiliśmy, udać się na plażę.
  - Ładnie tutaj. - zaczął chłopak, podczas spaceru po brzegu.
  - Tak, wiem. Kilkakrotnie byłam tutaj w dzieciństwie. - spuściłam głowę.
  - Z rodzicami ?
  - Mhm. Mam tutaj rodzinę, ale nie przepadam za nimi.
  - Aaa. - odparł. - Kocham cię, wiesz ? - chwycił mnie za rękę.
  - Ja ciebie też. Nawet nie wiesz, jak bardzo.
  - Domyślam się. - z uśmiechem przytulił mnie do siebie.
  - Wiesz, czuję się jakbyśmy byli starym, dobrym małżeństwem.
  - Kiedyś takowym będziemy. - powiedział.
  - Nooo. - przytakłam. - Będziemy mieć dwójkę dzieci, chłopczyka i dziewczynkę, mieszkać na stałe w Londynie w małym domku z basenem i wielkim ogrodem. - rozmarzyłam się.
  - Cóż za dar planowania przyszłości. - przeczesał ręką moje włosy.
  - Wrodzony dar. - zachichotałam.
 Resztę dnia spędziliśmy już w hotelu, obmyślając wspólną przyszłość.
  - Mam coś dla ciebie. - poruszył brwiami, po czym zaczął szperać po reklamówce. Wyjął z niej małe pudełeczko. Niepewnie je otworzyłam. Moim oczom ukazał się śliczny srebrny wisiorek w kształcie serca. Okazał się, że jest otwierany i po jednej stronie jest malutki zegarek, a po drugiej nasze zdjęcie.
  - Jej. Dziękuję. - ze wzruszenia niewinna łza spłynęłam mi po policzku.
  - Nie ma za co. Najważniejsze, że się podoba. - rozpromieniał.
  - I to jak. - dałam mu buziaka w policzek.
  - Oooo, tutaj jesteście !
Odwróciłam głowę. W naszym kierunku biegł zdyszany Harry.
  - No raczej. - zaśmiałam się.
  - Szukałem was. - wysapał.
  - Stało się coś ? - zapytałam wlepiając w niego wzrok.
  - Nie, ale chcę ci coć powiedzieć.
  - Tak ? To umówmy się, że za godzinę pójdziemy na szejki do McDonalda, ok ?
  - Może być. To za godzinę. - powiedział, wracając machał nam.


   Nie wiedziałam o co mu chodzi, gdy tylko przyszliśmy z Zaynem do naszego pokoju zastanawiałam się nad tym. Jako że z natury byłam niecierpliwa - nie dawało mi to spokoju.
Postanowiłam, że wypadałoby się przebrać w coś bardziej stosownego, więc w torbie znalazłam zielone rurki, a do tego założyłam czarną bluzkę z krótkim rękawkiem i czerwony żakiecik.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi ...
W niedługim czasie byliśmy już na miejscu i popijaliśmy słodkie napoje.
  - Więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać ? - popatrzałam na niego z zaciekawieniem.
  - Noo, yy. Bo ja ... to znaczy, ja ..
  - Nie krępuj się . - uśmiechnęłam się do niego.
  - Ja cię kocham. - zrobił się cały czerwony.
  - Ale Hazza, omawialiśmy już ten temat. - odparłam skrępowana.
  - Wiem, lecz ja chciałbym ... - urwał.
  - Chciałbyś ?
  - Ja ..

*.*.*
1 ).Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Nie wyrobiłam się, ale postaram się to nadrobić w najbliższym czasie. Ten rozdział, według mnie, jest niezbyt ciekawy. Powodem jest brak weny. Ale obiecuję, że do następnych bardziej się przyłożę. 
2).Serdecznie dziękuję za komentarze i jakże liczne odwiedziny, a także pozdrawiam wszystkich obserwatorów. Kocham WAS < 33. 
3). Co do komentarzy ... Proszę was, nie dawajcie na raz 1O komentarzy jako anonimowi, to łatwo wykryć i to wcale nie motywuje do pisania, a wręcz przeciwnie. Wolałabym już aby było tylko 5 szczerych komentarzy od 5 osób, a nie 3O nieszczerych, byle jakich, które napisała 1, czy też 2 osoby. Rozważcie to.
4). Następny rozdział dodam, gdy będzie co najmniej 8 komentarzy.
Pozdrawiam : Agnes. 

czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 12.


  - Wszystko w porządku ? 
Zza drzwi wychyliła się Julka z Liamem. 
  - Nie ! I nigdy nie będzie ! - krzyknęłam. - Proszę zostawcie mnie w spokoju.
  - Tośka, przestań. - powiedziała stanowczo przyjaciółka.
  - Ale jak ? Przecież sama widzisz, że ...
  - Zayn na pewno nie postąpił słusznie, ale też nie popełnił żadnego przestępstwa.
  - Ty nic nie wiesz ! Wy wszyscy nie wiecie ! - warknęłam wstając z podłogi.
  - Przestań już się na mnie wydzierać ! - podniosła głos. - Ja tu specjalnie rezygnuję z dobrej zabawy żeby cię pocieszyć, pomóc ci, a ty jak się odwdzięczasz ?! 
  - Nikt ci nie kazał tego robić. - wyminęłam ją w drzwiach. Skierowałam się w stronę łazienki. 
 Terapeutka się znalazła - pomyślałam. Byłam wściekła na cały świat. Słusznie ? Oczywiście, że nie, ale nie miałam siły o tym myśleć. Zranił mnie. I to nieźle. 
Stanęłam przed lustrem, wzdrygnęłam się. Wyglądałam okropnie: rozmazany tusz, oczy podpuchnięte. Przemyłam wodą twarz i oparłam ręce na umywalce. Uważnie się sobie przyglądałam. Gdzie podziała się ta wesoła niegdyś dziewczynka ? Zmieniła się w zamkniętą w sobie, poszukującą na musa osoby, która ją pokocha, nastolatką. Niestety, nigdy to, co już było nie powróci ... Po chwili przemyśleń spowrotem poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. W momencie zasnęłam ...


  Obudziły mnie głosy dobiegające z dołu. Przetarłam dłonią zaspane powieki, powoli podnosząc się z łóżka. Przeskanowałam dokładnie całe pomieszczenie. Bez większych trudności przypomniałam sobie wczorajszy, masakryczny dla mnie wieczór. Nie bardzo chciało mi się schodzić do reszty, ponieważ wiedziałam, że niepotrzebnie unosiłam się na Julss. Było mi głupio. Najodpowiedniej byłoby gdybym ją przeprosiła. Tak, spróbuję to zrobić. 
Wolnym i leniwym krokiem zeszłam po schodach. Skierowałam się do kuchni, w której siedzieli wszyscy oprócz Malika. I dobrze, bo nie chciałam go za żadne skarby widzieć. Gdy tylko przestąpiłam próg oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę.
  - Jak się spało ? - podszedł do mnie Harry. 
  - Nawet całkiem nieźle. - wymusiłam lekki uśmiech.
  - Nie smutaj. - przytulił mnie. - Wszystko się ułoży. Zobaczysz. 
  - Chyba tak. - spojrzałam na niego. 
  - Nie chyba, tylko tak. - powiedział z zadziornym uśmieszkiem. 
  - No jak tam sobie chcesz. - mruknęłam siadając przy stole obok Juli.
Wzięłam jednego tosta i zaczęłam go jeść. Zgromadzenie dziwnie się mi przyglądało. Jakbym z kosmosu się zerwała, albo jeszcze gorzej. Panowała bardzo niezręczna cisza. Moja przyjaciółka postanowiła ją przerwać. 
  - Skoro zostało nam jeszcze trochę wakacji, to może pojechalibyśmy gdzieś ? - zaproponowała.
  - Niezły pomysł. - przytaknął Naill.
  - Nooo ! - potwierdzili Hazza i Lou.
  - Tak, ja też jestem za. Dobrze nam zrobi mały wyjazd. - pokiwałam głową.
  - Daddy, pliss. Zgódź się. - Horan zrobił minę szczeniaczka.
  - Niech wam będzie. Ale masz coś dokładnego na myśli ? - zamyślił się.
  - Chciałabym was zabrać do Polski. A dokładniej nad Bałtyk. - przeczesał palcami grzywkę, która niedbale opadała jej na czoło.
  - A gdzie leży to miasto : Bałtyk ? - popatrzył na nas zaciekawiony Tomlinson.
  - Głuptasie. Przecież Bałtyk to morze. - wytłumaczyłam, śmiejąc się. 
  - Proszę się ze mnie nie śmiać. - odparł z udawaną obrazą.
  - Przepraszam. Przecież skąd mogłeś wiedzieć. Geografię do szkół wprowadzono dopiero rok temu. - po tych słowach reszta skrycie chichotała.
  - Wypraszam sobie. 
  - Ja również. - wyszczerzyłam do niego ząbki.
  - Ooo, jaaakiee białe. - zachwycił się.
  - Hmmm.  ? - spojrzałam na niego pytająco.
 - No te twoje kiełki. - puścił mi oko.
  - Aaaa. - uniosłam kąciki ust. 
  - W końcu się rozchmurzyłaś. - objęła mnie Hith. - Taką o wiele bardziej cię lubię.
  - Wiem, wiem. Tylko już sobie z tym wszystkim nie radzę. - spuściłam wzrok.
  - Przecież masz nas. - pokazał ręką Irlandczyk. 
  - A Zayn cię kocha. Jestem o tym przekonany. - poklepał mnie po ramieniu Styles.
  - Mówi prawdę. - poparł go Louis. - To był pewnie jedyny taki jego wyskok. 
  - Mam nadzieję. 
Po tej rozmowie ustaliliśmy jeszcze, że pojedziemy do Kołobrzegu. Jakież to było zabawne, gdy chłopcy próbowali wymówić nazwę tego miasta. Mieliśmy tam spędzić równiutki tydzień.


*Oczami Zayna*
  Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Lekko otwarłem oczy i zorientowałem się, że spałem na kanapie w salonie. Potrząsnąłem głową. Uświadomiłem sobie, co zrobiłem uprzedniego dnia. Szybko weszłem na górę i bez wahania otworzyłem drzwi do mojego, naszego pokoju. Na fotelu siedziała Tośka. 
  - Hej. - posłałem w jej stronę szczery uśmiech.
  - Cześć. - powiedziała oschle.
  - Chyba musimy pogadać. - stwierdziłem po namyśle.
  - Niby o czym ? - spojrzała na mnie. W jej oczach dostrzegłem ból, który przeszył moje serce.
  - W życiu popełnia się wiele błędów. - zacząłem niepewnie. - Czasami większe, czasami mniejsze. Ale najważniejsze, żeby umieć je naprawić, żeby chcieć to zrobić. Często nie wystarczą tylko dobre chęci. Potrzebna jest także wiara. Ja w nas wierzę. I wiem też, że cholernie mi na tobie zależy. Nie mam pojęcia, po kiego wczoraj wlałem w siebie tyle alkoholu. Proszę, wybacz mi. - po moim policzku zaczęły spływać niewinne łzy.
  - Ja .. Zayn, ja .. - nie wiedziała, co powiedzieć. - To nie jest takie proste. 
  - Obiecuję ... 
  - Nie o to chodzi. Zawiodłam się na tobie. - schowała twarz w rękach.
  - Rozumiem. Wiem to wszystko. - chwyciłem się za serce, zakuło mnie.
  - Co jest ? - przestraszyła się.
  - Nie, nic. Ale pamiętaj, kocham cię i nigdy nie przestanę. - zapewniłem.
Nie odpowiedziała, spuściła tylko głowę i wbiła wzrok w ziemię. Niepewnym krokiem podeszłem do niej i złapałem za dłonie.
Ona bez zastanowienia wtuliła się we mnie. 


***
12-stka. Tak, wiem, że bardzo późno, ale na początku był dłuższy, ale dzisiaj postanowiłam pierwotny rozdzielić na dwa rozdziały. Dla pocieszenia zdradzę, że następny pojawi się dokładnie w ten dzień, gdy zostawicie tutaj 1O komentarzy. 
Podoba się wam, że bohaterowie jadą do Polski ? Dokładnie do Kołobrzegu, w planie miałam Gdynię, lub Warszawę, ale jednak postawiłam na Kołobrzeg.                                                                                                                                                                                                                  

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 11.



***Oczami Julki***
  Musieliśmy czekać jeszcze chwilę na Tośkę i Zayna, po czym ruszyliśmy do samochodu Louisa aby udać się na dyskotekę. Zajęłam miejsce przy oknie, dosiadł się do mnie Liam. Tak, kocham go, ale sama nie wiem czemu, postanowiliśmy nikomu nie mówić, że nam na sobie zależy, że jesteśmy razem. Próbowaliśmy przy nich zachowywać się jak zwykli przyjaciele, choć nie było to łatwe. Dzisiaj wszystko miało się zmienić.
  Nie minęło 2O min i byliśmy już na miejscu. Wejście zajęło nam drugie tyle. Gdy w końcu dostaliśmy się do środka zaniemówiłam. Było tam tak wiele nieznanych mi osób. Straszny tłok i nieco duszno. Ale cóż, trzeba się poświęcić dla ogółu, kiedyś mi się odwdzięczą. Będą musieli. Hahaha ....
  - Idę się czegoś napić. - oznajmiłam reszcie i ruszyłam w stronę mini bufetu.
  - Ja też. - powiedział Liam idąc za mną. - Zaczekaj.
  - Przecież się nie zgubię. - spojrzałam na niego.
  - No nie wiem, nie wiem. - objął mnie w pasie.
W momencie dotarliśmy do celu. Prześledziłam wzrokiem wszystko, co nadawało się do picia.
  - Co bierzesz ? - zapytał Payne.
  - Hmm. - zastanowiłam się. - A ty ?
  - Trudny wybór, ale raczej pepsi. - uśmiechnął się.
  - Gdzie ty je widzisz ? - zaśmiałam się.
  - Noo tam. - wskazał ręką.
  - Aaaa. - przewróciłam oczami. Bez zastanowienia chwyciłam butelkę i szybkim ruchem ją otworzyłam. Wzięłam kubek, nalałam i zaczęłam pić. Chłopak przyglądał mi się z zastanowieniem.
  - Mmm. Śliczna i do tego taka silna. - puścił mi oczko.
  - No weź. - zarumieniłam się.
  - Uwielbiam, gdy to robisz. - zaświeciły mu się oczy.
  - Niby co ? - w moim głosie czuć było zażenowanie.
  - Jak robisz się cała czerwona, jak teraz. - poruszył brwiami.
  - Yyy, no możliwe. - skierowałam swój wzrok w podłogę. Czyżbym na prawdę mu się tak bardzo podobała ? Nigdy nie byłam tego pewna, to działo się bardzo szybko. Jeszcze niedawno byliśmy sobie zupełnie obcy, dzisiaj on prawi mi takie komplementy, a ja jestem tym oczarowana. Nie mam pojęcia, jak to dalej się potoczy, ale mam nadzieję, że nie będzie to tylko kolejny przelotny romans, tylko coś więcej. Prawdziwe uczucie ...
  - Zatańczymy ? - przerwał niezręczną ciszę.
  - Okey. - odparłam. Właśnie puścili jakąś wolną piosenkę. Mieliśmy okazję do przytulańca. Wtuliłam się więc w jego umięśnione ciało i zaczęliśmy pląsać po parkiecie. Czułam się niebiańsko. Jego opiekuńcze ręce obejmowały moje kruche biodra. Przy nim byłam bezpieczna. Chciałabym, abyśmy byli tak samo szczęśliwi jak Antosia i Malik. Mimo, iż czasami relacje między nimi bywają nieco napięte i bywa, że się kłócą, to potrafią się pogodzić, zrozumieć. Miłość, którą siebie darzą jest tak prawdziwa, tak gęsta, że można by ją łapać do słoika.


***Oczami Tośki***
  Atmosfera imprezy była niezła, nie można była narzekać. Julss i Liam gdzieś się ulotnili, Niall i Lou tańczyli ze sobą, jeśli to coś można było w ogóle nazwać tańcem. Zayn gadał z jakimś kolegą. Nudziłam się niezmiernie. Postanowiłam, że pójdę się przewietrzyć. Wyszłam na zewnątrz tylnym wyjściem. Usiadłam na krawężniku i zaczęłam rozmyślać. Ostatnio robiłam to coraz częściej, ponieważ miałam za każdym razem więcej wątpliwości, a do tego przybywało licznych komplikacji. Na początku zawsze jest tak wspaniale, a z czasem przychodzi rozczarowanie i dostrzegamy, że tak naprawdę życie nie jest takie proste, jak nam się wcześniej wydawało.
  - Czemu nie bawisz się z resztą w środku ? - zza drzwi wychylił się Styles.
  - Tak po prostu. Nie lubię tłumów.
  - Coś się stało ? - przysiadł się.
  - Nie, tylko ... tylko to wszystko jest takie skomplikowane.
  - Chodzi o ciebie i Zayna ? - spojrzał mi w oczy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jakież one są hipnotyzujące.
  - Nie. Ehh, też. - westchnęłam spuszczając głowę.
  - Może mogę jakoś pomóc ?
  - Sądzę, że nie. Jakoś się ułoży. - odparłam ze smutkiem.
  - No pewnie, że tak. Przecież widać, że mu na tobie zależy. - poklepał mnie po ramieniu.
Nagle podbiegł do nas Tomlinson z Horanem. Byli nieco zdenerwowani, lecz gdy tylko nas ujrzeli uspokoili się.
  - Ahh, tu jesteście. - wysapał Nialler jednocześnie łapiąc oddech. Wraz z Hazzą spojrzeliśmy na nich pytającym wzrokiem.
  - Zayn. - szepnął.
  - Co z nim ?! - wrzasnęłam przestraszona.
  - Ymm, nie spodoba ci się to.
  - No gadaj ! - krzyknęłam.
  - Może lepiej sama zobacz. - powiedział Louis.
Zaprowadzili nas do niewielkiego pomieszczenia. Niepewnym krokiem przestąpiłam próg. Na kanapie leżał Malik. Podeszłam do niego. Tak bardzo się wtedy bałam. Nie wiedziałam, co mu jest. Pochyliłam się nad nim. Gdy tylko poczułam jego oddech, odskoczyłam, jednocześnie przecierając oczy. Mój horror się powtórzył.
  - To właśnie chcieliście mi pokazać ? - spytałam, czując łzy na swoich policzkach.
  - Mhm. - przytaknął Tommy.
  - Mógłbyś nas odwieźć do domu ?
  - Jasne, że tak.
  - Ale tylko mnie i .. jego. - wskazałam ręką na mojego chłopaka. Jak to teraz dziwnie brzmiało. Kiedyś w tych słowach widziałam tyle piękna, wypowiadając je czułam podniecie, miłość. A teraz ? Teraz czuję tylko obrzydzenie i pustkę.
  - Jedziemy z tobą. - odezwał się Irlandczyk.
  - Nie, nie, nie. -pokręciłam przecząco głową. - Wy macie się dobrze bawić. To coś nie może wam zepsuć zabawy.
  - No dobra. - odparł wzdychając.
  - Ale ja mogę. Przecież sama sobie z nim nie dasz rady. - wtrącił Lokowaty.
  - Niech ci będzie.
Chłopaki zanieśli go do auta i odjechaliśmy. Całą drogę płakałam, a oni próbowali mnie jakoś pocieszyć. Jednak nie udało im się to. Co jakiś czas spoglądałam na niego i od razu wszystkie wspomnienia wracały : wiecznie pijana matka. Nie da się tego zapomnieć, nigdy nie zapomnę. To świeże rany ...
  Nawet nie zorientowałam się, kiedy staliśmy już na podjeździe. Przyjaciele pomogli mu dojść do drzwi, po czym Lou wrócił do reszty. Zostaliśmy w trójkę. Jakoś udało nam się go położyć na sofie w salonie. Zaczęłam nerwowo krążyć po pokoju.
  - Jak zwykle. Wystarczy z tobą gdzieś wyjść, a ty już musisz się nachlać do upadłego ?! - wrzeszczałam - Nie znasz umiaru ?! Chyba nie wiesz już, co to znaczy, no nie ? Czy może mam ci przypomnieć ?!
  - Ale .. ja .. tam . kolega .. - bełkotał.
  - Nie interesuje mnie żaden twój zasrany kolega ! Kompletnie ci już odjechało ?
  - Dobra, Tośka, spokojnie. - podszedł do mnie Harry.
  - Mam się uspokoić? To kurde, spójrz na niego. - chwyciłam się za głowę. - I co, niby mu na mnie zależy?
  - Ppp .. rzepraszam. - wyjąkał Malik.
  - Po cholerę to mówisz ! - warknęłam.
  - Może lepiej idź się prześpij. - podszedł do mnie Zielonooki.
  - Sama nie wiem. - z całej siły przygryzłam wargę. Niestety z nerwów zrobiłam to zbyt mocno i kilka kropel krwi spadło mi na brodę.
  - Dobrze ci to zrobi. - mówiąc to opuszkami palców starł czerwoną maź z mojej twarzy.
  - Skoro tak twierdzisz. - zatopiłam się w jego gałkach, które błyszczały jak maleńkie diamenciki. Nie mam pojęcia dlaczego, ale w tej chwili nie liczył się nikt inny tylko on. Nawet osoba, którą kochałam. On nieśmiało przysunął się do mnie, zbliżając usta do moich ...
  - Jaaa. nie mogę. - zatopiłam swój wzrok w podłodze.
  - Rozumiem, przepraszam, nie powinienem był tego robić. - tłumaczył się nieco zawstydzony.
  - Dobranoc. - rzekłam, wchodząc na górę. Spojrzałam jeszcze raz na pijanego, bezbronnego chłopaka, powoli zapadającego w sen. Nie poznawałam go. Nie był osobą, którą kiedyś poznałam, która sprawiła, że moje życie nabrało kolorów, która teraz odbierała mi ostatnią rzecz, jaka mi pozostała - siebie. Wbiegłam do pokoju, rzucając się na łóżko. Od razu zaczęłam ryczeć. Nie mogłam przestać, tak bardzo bolało. Na stoliku stało nasze wspólne zdjęcie. Chwyciłam je i z całej siły rzuciłam o ścianę. Na klęcząco zbierałam kawałki szkła. Nigdy nie chciałam takiego życia, życia pełnego pijaństwa ...
Z bezsilności opadłam na podłogę, przciskając do serca fotografię.
  - Tośka ? - usłyszałam głos dochodzący z korytarza.

***
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na ten rozdział, ale nie miałam ani weny, ani czasu. Wiecie - szkoła. Następny postaram się dodać w tym tygodniu, najpóźniej w sobotę / niedzielę. Jak zawsze bardzo dziękuję za liczne odwiedziny mojego bloga, komentarze, obserwujących, których jest już 1O !! Kocham was ;**

piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 10.



 Szłam wolnym krokiem, mijając pokoje moich przyjaciół. Otwarte drzwi, hmm. Zobaczmy, co się dzieje - pomyślałam. Wetknęłam głowę między drzwi a futrynę. Aż gały mi wyszły, gdy zobaczyłam, jak tam, na łóżku całują się ... Jula i Liam. Nie mogąc opanować śmiechu zeszłam do kuchni, w której siedział Harry.
  - A gdzie reszta ? - spojrzałam w jego stronę.
  - Nie wiem, chyba gdzieś pojechali. - odparł.
  - Aha. Co robisz ? - podeszłam do niego.
  - Nic ciekawego. Po prostu kanapki.
  - Oo, to fajowo. Mogę jedną ? - ucieszyłam się.
  - Pewnie, bierz ile chcesz. Tylko mi znowu wszystkiego nie zjedz. - zaśmiał się.
  - No wiesz .. Nie jestem Niall'em. - udałam obrażoną.
  - Eyy, nie fochaj się księżniczko. - zaśmiał się.
  - Księżniczko ? - uniosłam lewą brew do góry. - A co, ty to żaba ?
  - Mhm. - zarumienił się. - Musisz mnie pocałować.
  - Aha, lol. - chichotałam. - Ja już tam mam kogo całować.
  - Noo, nie wiem. - zastanowił się. Siadając przy stole.
Z Hazzą zawsze dobrze się dogadywaliśmy, rozumiał mnie. Choć wiedziałam, że on czuje do mnie coś więcej, to po prostu nie zwracałam na to uwagi, przecież miałam Zayna. Jego traktowałam jak najlepszego przyjaciela, którym był.
  - Tooośkaa ! - wrzeszczał biegnący w moim kierunku Louis.
  - Yyy, co się dzieje ? - wytrzeszczyłam przerażone oczy.
  - Wyjdziesz za mnie ? - padł na kolana z kieszeni wyciągając marchewkę.
  - Nieee, bo ona jest moja już ! - krzyknął stanowczo Loczek.
  - Kłamiesz ! Moja jest. - odezwał się uradowany głos Nialla.
  - Ekem. - chrząknął Malik. - Panna Ross jest tylko i wyłącznie moja. - podszedł do mnie i pocałował w policzek.
  - Pewności to ja nie mam. - przygryzłam dolną wargę. - Lou twoja propozycja jest taka kusząca.
  - Czyli co, zgadzasz się ? - złapał mnie za rękę.
  - Taaak ! - udało mi się wywołać udawane łzy.
  - Mam dla Ciebie niespodziankę, Kotku. - wziął mnie na ręce i zrobił karuzelę.
  - Jaaaką ?
  - Idziemy to uczcić. - poruszał brwiami.
  - Taaak ! W końcu imprezka. - ucieszył się Niall.
  - A co z nami ? - popatrzył na nas smutnym wzrokiem Zaynster.
  - Jak to co ? Nasz romans będzie kwitł. - puściłam oko Tomlinsonowi.
  - Noo, przynajmniej to. - westchnął lekko się szczerząc.
 Jak wcześniej powiedział Lou, tak zrobiliśmy. Postanowiliśmy iść na dyskotekę. Uzgodniliśmy, że o 19 mamy być gotowi i czekać w salonie. Jako, że byłam jeszcze w piżamie poszłam się ubrać w bardziej stosowniejsze odzienie. Wchodząc po schodach przypomniała mi się zabawna scenka, która miała miejsce dzisiaj z samego rana. Ponownie zaczęłam się nabijać.
Gdy otworzyłam szafę doznałam szoku. Był tam straszny bałagan. Ehh, pewnie znowu chłopaki przymierzali moje ciuchy. Beboki - westchnęłam. Ledwo wygrzebałam jakieś granatowe rurki i fioletową bluzkę z napisem : I'M YOURS. Założyłam je, po czym poszłam umyć twarz i przejechać tuszem rzęsy. Po chwili wyglądałam, jak człowiek. Chodziła mi jeszcze po głowie myśl, co jest między Julss a Paynem. Trochę mnie to zastanawiało, gdyż nigdy nie okazywali sobie żadnej sympatii, a tu nagle się do siebie ślinią. Haha, dziwni ci ludzie. Nudziło mi się, więc poszłam do salonu.
  - Mooja przyszła żoonaa idzie ! - darł się Tomlinson.
  - No witaj mężu. - pomachałam mu. - Co oglądacie ?
  - Mecz, a co mamy oglądać ? - odparł podekscytowany Horan.
  - To ja sobie dam spokój. - lekko się uśmiechnęłam. I co oni widzą w tym, że jakieś przepocone facety za piłką biegają, jakby to Bóg wie co było. Lol. Stwierdziłam, że nie będę się z nimi męczyć i powędrowałam w stronę tarasu. Lubiłam tam przesiadywać. Nikt mi wtedy nie przeszkadzał. Nie drażnił. Zawsze byłam tu, kiedy nie miałam humoru, albo nie miałam już sił, aby żyć. Tym razem chciałam tylko pomyśleć. Pomyśleć nad moim żywotem, przyszłością. Bardzo ważny był dla mnie mój związek, ale ostatnio jakoś nam się nie układa. To stało się już zwykłą codziennością. Niczym niezwykłym. Czy to już koniec ? Może od początku nasza miłość była skazana na niepowodzenie. Nie mam pojęcia. Jedyne, co wiem, to to, że nie jest najlepiej. Staram się, jak mogę, ale nie udaje mi się. Zależy mi na nim cholernie, ale teraz nie jestem pewna, czy nasze uczucia są na tyle silne, abyśmy mogli myśleć poważnie o wspólnym byciu razem.
  - Nad czym tak zawzięcie rozmyślasz ? - przerwał mi Malik.
  - O nas. - odpowiedziałam z nieco smutnym głosem.
  - Coś nie tak ? - spojrzał mi w gałki. Były takie brązowe. Kocham jego oczy, kocham go całego. Jest dla mnie wszystkim. Nie potrafię mu powiedzieć, że z nami jest nie tak. Nie mogę mu, nam tego zrobić. Przecież go potrzebuję. Nie mam nikogo innego.
  - Nie, wszystko w porządku. - zdobyłam się na smajla.
  - Ale przecież widzę. - wziął w ręce moją twarz.
  - Ja, po prostu .. Nie wiem, czy nasz związek .. - szukałam odpowiednich słów.
  - Jestem nieodpowiedni dla ciebie. Tak, wiem. Przepraszam, że robiłem sobie nadzieję. - odparł. Spojrzałam na niego. Łza spłynęłam mu niewinnie po policzku.
  - Jesteś wspaniały, ale to ja tutaj nie pasuję. - rzekłam nieśmiało. Serce biło mi coraz szybciej. Jak tylko nasze spojrzenia się spotykały dostawałam białej gorączki. Wszystko we mnie szalało. Nie umiałam się uspokoić.
  - Nie okłamujmy się. To byłą tylko jedna wielka pomyłka. Ty szukasz księcia z bajki, a ja jestem tylko biednym giermkiem. - mówił płacząc.
  - To nie o to chodzi. - przytuliłam go. - Ja mam tylko wiele dylematów. Jeszcze nigdy nie miałam tak cudownego chłopaka. Boje się, że to schrzanię. - spuściłam głowę.
  - Przecież ty niczego nie chrzanisz, dla mnie jesteś idealna. - pocałował mnie w usta. To był idealny, pełen emocji pocałunek, jedyny w swoim rodzaju. Chciałabym, aby ten moment trwał wiecznie.
  - Niee, no szacun. Chłopy, oni się całują ! - zakomunikował Nialler.
  - Antonino, czyżbyś ty mnie zdradzała z plebsem ? - chichrał Lou.
  - Jakim plebsem ? Przecież to władca mego serca. - powiedziałam z dumą.
  - Ale wiecie, że już niedługo idziemy ? - wlepił w nas wzrok.
  - Niby gdzie ? - zdziwiłam się.
  - Dyskoteka ? Pamiętasz ? - oburzył się.
  - Aaa, tak. Pamiętam. - uderzyłam się ręką w czoło.
  - Idź się lepiej przygotuj. - szepnął mój chłopak.
  - Oki, zaraz wracam. - ruszyłam w stronę schodów.
  - Tęsknię.
  - Choć ze mną.
  - Już idę żono moja.- uradowany Tommy szedł w moim kierunku.
  - Nie ty, Zayn. - pokiwałam głową.
  - I znowu mnie będziecie zdradzać. - westchnął.
  - No cóż, taka jest kolej rzeczy, mężusiu. - zachichotałam i chwytając Malika za rękę zniknęliśmy w naszym pokoju.

*.*.*
Już 1O. Trochę przynudzający rozdział, ale w następnym postaram się was nie zawieźć. W 11 bohaterowie będą na dyskotece, haha. Ale najważniejsze : pragnę gorąco podziękować za ponad 2 tys. wejść, wszelkie komentarze i 8 obserwatorów. Kocham was ;D Chciałabym, abyście oddali pod tym rozdziałem 12 komentarzy, bo z 1O to wam szybko szło ;** lovv. ;**

sobota, 31 marca 2012

Rozdział 9 .

  Otworzyłam szeroko powieki. Wsparłam się na łokciach i zaczęłam nerwowo rozglądać po pokoju, w którym obecnie się znajdowałam. Po chwili przypomniałam sobie wczorajsze zajście ...
Nagle do sypialni wparowali Louis, Harry i Jula.
  - Tośka, uff. - odetchnął z ulgą Tomlinson.
  - Martwiliśmy się. - podeszła do mnie Julss.
  - Niepotrzebnie. - powiedziałam oschle.
  - Owszem, potrzebnie. - spojrzał w moim kierunku Hazza. - Moglibyście zostawić nas samych ? 
  - Oczywiście. - odpowiedzieli równocześnie, po czym zamknęli za sobą drzwi.
Usiadłam na łóżku, byłam strasznie zmęczona. W momencie chłopak znalazł się obok.
  - Antośka, posłuchaj mnie. - zaczął niepewnie. - Nie wiem, jak to powiedzieć, ale ... Zayna nie ma.
  - Co ?! Jak to go nie ma ? - wytrzeszczyłam gałki, w których poczułam napływające łzy.
  - No po prostu go nie ma. Chyba gdzieś wyjechał, nie wiem. - skierował wzrok w podłogę.
  - Ale, jak to ?! - wrzasnęłam.
Nie rozumiałam. Dlaczego ? Zerknęłam na Stylesa.
  - Przepraszam, gdybym cię wtedy nie pocałował ...
  - Przestań ! To tylko i wyłącznie moja wina. To ja wszystko chrzanię. To zawsze ja. - zaczęłam rzewnie płakać. Nie mogłam tego zatrzymać. 
  - Nie mów tak. - przytulił mnie.
  - Ale przecież to prawda. - wydukałam.
  - Będzie dobrze. - pogłaskał mnie po głowie.
  - Dziękuję. - wyszeptałam.
  - Nie masz za co. To ja powinienem ci dziękować. - uśmiechnął się.
  - Niby za co ? 
  - Za to, że jesteś. 
Zdobyłam się na ten lekki uśmiech. Od razu zrobiło mi się lepiej, ale wyrzuty sumienia nie ustały, a wręcz przeciwnie - nasiliły się. 
  - Która godzina ? - wyrwałam się z jego objęć.
  - Dwunasta. 
  - Już ? Muszę się się ogarnąć.
  - Ok, to ja nie przeszkadzam. - powiedział wychodząc. 
Zabrałam leżące na krześle ubrania i poszłam do łazienki, aby szybko się wykąpać. Gdy już to zrobiłam wbiłam swój wzrok w lustro. Jej, co to jest ? - pomyślałam. Byłam cała zapłakana i jakaś taka blada. No normalnie nie ja. Życie przytłaczało mnie coraz bardziej. Najpierw matka, teraz Zayn i Harry, ale przecież oni nic nie zrobili. To ja zadaję im ból. Muszę z tym skończyć, muszę się stąd wynieść, aby chłopcy w piątkę   mogli powrócić do tego czasu, gdy jeszcze nie zaczęłam rujnować im wszystkiego.
 Z ponurą miną zeszłam na dół. Nikogo nie było. Najwidoczniej gdzieś pojechali. Dziwne, że niczego mi nie powiedzieli. Hmm, zapewne byli na mnie źli za to, co im zrobiłam. Jakież było moje zdziwienie, gdy nagle do domu wszedł Malik.
  - Zayn, wróciłeś. - odruchowo rzuciłam się mu na szyję.
  - Nie. - odepchnął mnie. - Zapomniałem czegoś.
Stałam nieruchomo w miejscu. Zrobiło mi się gorąco. Poczułam, jakby ktoś wbijał mi sztylet prosto w serce, lecz tak naprawdę to ja sama sobie go wbijałam. Patrzałam, jak chłopak spokojnie wchodzi po schodach i znika w swoim pokoju...


*** Oczami Zayna***
 Musiałem tam pojechać, mimo tego, że mój pretekst był dość prostacki. Ale miałem nadzieję, że ją tam zastanę. Nie myliłem się. Gdy tylko ją zobaczyłem myślałem, że oszaleję. Chciałem ją przytulić, pocałować. Chciałem, żeby wszystko wróciło do normy, ale nie mogłem. Nie potrafiłem. Tosia była taka smutna, widać było w jej pięknych błękitnych oczach, że żałuje tego, co zrobiła. Byłem w stanie jej wybaczyć, ogólniej to już jej wybaczyłem, ale po prostu nie znosiłem widoku Hazzy przystawiającego się do niej. Jedyne, co mogłem zrobić, to zostawić ich, by mogli być szczęśliwi beze mnie. Najgorszy dla mnie był moment, jak otworzyłem drzwi, a ona mnie objęła. Nie wiedziałem, co robić, więc poszedłem do swojej sypialni, aby tam bezsilnie opaść na fotelu i uronić kilka łez. Po chwili usłyszałem jej głos.
  - Jaka ja jestem głupia ! Przecież ja go kocham. On znaczy dla mniej więcej, niż cokolwiek innego na tym durnym, brutalnym świecie. Tylko on się liczy.
Na początku byłem pewien, że mówi o Harrym, ale po cichu wyszedłem na korytarz i dopiero teraz uświadomiłem sobie, o kim mowa.
  - Nie miałam pojęcia. Zayn, proszę cię. Bez ciebie nie dam sobie rady. Ale zresztą ty i tak mnie teraz nienawidzisz. - łkała. Powiedziała jeszcze coś, ale nie usłyszałem. Zacząłem płakać razem z nią. Nie zastanawiając się, zbiegłem do niej.
Klęczała na środku salonu, głowę miała zatopioną w rękach. Nawet mnie nie zauważyła.
  - Tośka. - szepnąłem niepewnie.
  - Przepraszam. - wyjąkała. - Postaram się jak najszybciej zniknąć z twojego życia.
  - Nie. Nie rób tego. - przykucnąłem obok niej.
  - Ale ja tak bardzo cię skrzywdziłam. - popatrzała na mnie.
  - Zbyt bardzo mi na tobie zależy. - pocałowałem ją w czoło, było rozpalone.
  - Naprawdę ?
  - Naprawdę. Zapomnijmy o tym. - lekko uniosłem kąciki ust.
  - Jesteś najlepszy. - wtuliła się we mnie.
W jednym momencie zrozumiałem, jak bardzo mnie kocha, jak bardzo ja ją kocham. Ciepło bijące od niej było nie do opisania. Dla niej mógłbym zrobić dosłownie wszystko, co w mojej mocy. Wierzę, że kiedyś pobierzemy się i będziemy mieć gromadkę ślicznych dzieciaków, owoców naszej niepohamowanej, prawdziwej miłości ... 

*.*.*
Pozwoliłam sobie napisać tym razem także oczami Zayna, mam nadzieję, że się podoba. Starałam się, aby był ciekawy, ale chyba go zepsułam, za co przepraszam. Następny rozdział planuję dodać jeszcze przed świętami, ale zobaczymy, jak się wyrobię. Chciałabym także podziękować ze 6 obserwatorów : kocham was ;*, a także za wszystkie komentarze. Nawet nie wiecie, jak miło jest je czytać. Nie mogę również zapomnieć o odwiedzinach, bo jest ich już baarrdzo dużo. ;**