sobota, 31 marca 2012

Rozdział 9 .

  Otworzyłam szeroko powieki. Wsparłam się na łokciach i zaczęłam nerwowo rozglądać po pokoju, w którym obecnie się znajdowałam. Po chwili przypomniałam sobie wczorajsze zajście ...
Nagle do sypialni wparowali Louis, Harry i Jula.
  - Tośka, uff. - odetchnął z ulgą Tomlinson.
  - Martwiliśmy się. - podeszła do mnie Julss.
  - Niepotrzebnie. - powiedziałam oschle.
  - Owszem, potrzebnie. - spojrzał w moim kierunku Hazza. - Moglibyście zostawić nas samych ? 
  - Oczywiście. - odpowiedzieli równocześnie, po czym zamknęli za sobą drzwi.
Usiadłam na łóżku, byłam strasznie zmęczona. W momencie chłopak znalazł się obok.
  - Antośka, posłuchaj mnie. - zaczął niepewnie. - Nie wiem, jak to powiedzieć, ale ... Zayna nie ma.
  - Co ?! Jak to go nie ma ? - wytrzeszczyłam gałki, w których poczułam napływające łzy.
  - No po prostu go nie ma. Chyba gdzieś wyjechał, nie wiem. - skierował wzrok w podłogę.
  - Ale, jak to ?! - wrzasnęłam.
Nie rozumiałam. Dlaczego ? Zerknęłam na Stylesa.
  - Przepraszam, gdybym cię wtedy nie pocałował ...
  - Przestań ! To tylko i wyłącznie moja wina. To ja wszystko chrzanię. To zawsze ja. - zaczęłam rzewnie płakać. Nie mogłam tego zatrzymać. 
  - Nie mów tak. - przytulił mnie.
  - Ale przecież to prawda. - wydukałam.
  - Będzie dobrze. - pogłaskał mnie po głowie.
  - Dziękuję. - wyszeptałam.
  - Nie masz za co. To ja powinienem ci dziękować. - uśmiechnął się.
  - Niby za co ? 
  - Za to, że jesteś. 
Zdobyłam się na ten lekki uśmiech. Od razu zrobiło mi się lepiej, ale wyrzuty sumienia nie ustały, a wręcz przeciwnie - nasiliły się. 
  - Która godzina ? - wyrwałam się z jego objęć.
  - Dwunasta. 
  - Już ? Muszę się się ogarnąć.
  - Ok, to ja nie przeszkadzam. - powiedział wychodząc. 
Zabrałam leżące na krześle ubrania i poszłam do łazienki, aby szybko się wykąpać. Gdy już to zrobiłam wbiłam swój wzrok w lustro. Jej, co to jest ? - pomyślałam. Byłam cała zapłakana i jakaś taka blada. No normalnie nie ja. Życie przytłaczało mnie coraz bardziej. Najpierw matka, teraz Zayn i Harry, ale przecież oni nic nie zrobili. To ja zadaję im ból. Muszę z tym skończyć, muszę się stąd wynieść, aby chłopcy w piątkę   mogli powrócić do tego czasu, gdy jeszcze nie zaczęłam rujnować im wszystkiego.
 Z ponurą miną zeszłam na dół. Nikogo nie było. Najwidoczniej gdzieś pojechali. Dziwne, że niczego mi nie powiedzieli. Hmm, zapewne byli na mnie źli za to, co im zrobiłam. Jakież było moje zdziwienie, gdy nagle do domu wszedł Malik.
  - Zayn, wróciłeś. - odruchowo rzuciłam się mu na szyję.
  - Nie. - odepchnął mnie. - Zapomniałem czegoś.
Stałam nieruchomo w miejscu. Zrobiło mi się gorąco. Poczułam, jakby ktoś wbijał mi sztylet prosto w serce, lecz tak naprawdę to ja sama sobie go wbijałam. Patrzałam, jak chłopak spokojnie wchodzi po schodach i znika w swoim pokoju...


*** Oczami Zayna***
 Musiałem tam pojechać, mimo tego, że mój pretekst był dość prostacki. Ale miałem nadzieję, że ją tam zastanę. Nie myliłem się. Gdy tylko ją zobaczyłem myślałem, że oszaleję. Chciałem ją przytulić, pocałować. Chciałem, żeby wszystko wróciło do normy, ale nie mogłem. Nie potrafiłem. Tosia była taka smutna, widać było w jej pięknych błękitnych oczach, że żałuje tego, co zrobiła. Byłem w stanie jej wybaczyć, ogólniej to już jej wybaczyłem, ale po prostu nie znosiłem widoku Hazzy przystawiającego się do niej. Jedyne, co mogłem zrobić, to zostawić ich, by mogli być szczęśliwi beze mnie. Najgorszy dla mnie był moment, jak otworzyłem drzwi, a ona mnie objęła. Nie wiedziałem, co robić, więc poszedłem do swojej sypialni, aby tam bezsilnie opaść na fotelu i uronić kilka łez. Po chwili usłyszałem jej głos.
  - Jaka ja jestem głupia ! Przecież ja go kocham. On znaczy dla mniej więcej, niż cokolwiek innego na tym durnym, brutalnym świecie. Tylko on się liczy.
Na początku byłem pewien, że mówi o Harrym, ale po cichu wyszedłem na korytarz i dopiero teraz uświadomiłem sobie, o kim mowa.
  - Nie miałam pojęcia. Zayn, proszę cię. Bez ciebie nie dam sobie rady. Ale zresztą ty i tak mnie teraz nienawidzisz. - łkała. Powiedziała jeszcze coś, ale nie usłyszałem. Zacząłem płakać razem z nią. Nie zastanawiając się, zbiegłem do niej.
Klęczała na środku salonu, głowę miała zatopioną w rękach. Nawet mnie nie zauważyła.
  - Tośka. - szepnąłem niepewnie.
  - Przepraszam. - wyjąkała. - Postaram się jak najszybciej zniknąć z twojego życia.
  - Nie. Nie rób tego. - przykucnąłem obok niej.
  - Ale ja tak bardzo cię skrzywdziłam. - popatrzała na mnie.
  - Zbyt bardzo mi na tobie zależy. - pocałowałem ją w czoło, było rozpalone.
  - Naprawdę ?
  - Naprawdę. Zapomnijmy o tym. - lekko uniosłem kąciki ust.
  - Jesteś najlepszy. - wtuliła się we mnie.
W jednym momencie zrozumiałem, jak bardzo mnie kocha, jak bardzo ja ją kocham. Ciepło bijące od niej było nie do opisania. Dla niej mógłbym zrobić dosłownie wszystko, co w mojej mocy. Wierzę, że kiedyś pobierzemy się i będziemy mieć gromadkę ślicznych dzieciaków, owoców naszej niepohamowanej, prawdziwej miłości ... 

*.*.*
Pozwoliłam sobie napisać tym razem także oczami Zayna, mam nadzieję, że się podoba. Starałam się, aby był ciekawy, ale chyba go zepsułam, za co przepraszam. Następny rozdział planuję dodać jeszcze przed świętami, ale zobaczymy, jak się wyrobię. Chciałabym także podziękować ze 6 obserwatorów : kocham was ;*, a także za wszystkie komentarze. Nawet nie wiecie, jak miło jest je czytać. Nie mogę również zapomnieć o odwiedzinach, bo jest ich już baarrdzo dużo. ;**

sobota, 24 marca 2012

Rozdział 8.



 - Kocham cię. - szepnęłam.
 - Tak, wiem o tym.
 - To dobrze.
 - Ja ciebie też kocham skarbie. - powiedział, po czym pocałował mnie w policzek.
 - Cieszę się. - spojrzałam mu w oczy. Były takie piękne, zielone ...
 - Jesteś śliczna. - położył rękę na moim policzku.
 - Nie wiem. - lekko się zaczerwieniłam. Zaszkliły mi się gałki.
 - Dlaczego płaczesz? -spytał nieco speszony.
 - Bo jesteś tu ze mną.
 - To żaden powód.
 - Głuptasie, jestem szczęśliwa. - uderzyłam go lekko w ramię.
 - Mam nadzieję, bo i tak na ciebie nie zasługuję. - spóścił wzrok.
 - Zasługujesz. Bardziej niż ci się wydaje. - przytuliłam się do niego.
 - Tośka i Harry forever.
 - Forever. - powtórzyłam.


 - Hallo ! No wreczcie ...
 - Co ?! - spojrzałam na stojącego nade mną Nialla.
 - Wstawaj śpiochu! Wszystkie grzeczne dziewczynki już wstały i jedzą śniadanie na dole. - oznajmił drąc się w niebo głosy.
 - Kto powiedział, że jestem grzeczna ? - wyszczerzyłam ząbki.
 - Hmm. Muszę to przemyśleć. Ale dopiero, gdy coś zjem, więc już cię widzę przy stole ! - zaśmiał się.
 - Nooo dobra. - odparłam zrezygnowana.
 - I  to mi się podoba.
 - Ahh, te dzieci. - westchnęłam wychodząc z pokoju.
 Wolnym i leniwym krokiem zeszłam po schodach. Cały czas myślałam o moim dziwnym śnie. Przez niego w środku byłam rozdarta. Czułam coś do Zayna, ale Lokowaty także nie był mi obojętny...
Przez otwarte drzwi zajrzałam do kuchni. Chłopcy pochłaniali masę zrobionych, najprawdopodobnie przez nich samych, kanapek. Usiadłam na stołku obok Louisa.
 - Noo, witamy panienkę. - rozpromieniał.
 - Witam panienki. - zachichotałam.
 - Ejj, czy ja wyglądam na kobietę ? - oburzył się.
 - Lou, kiedyś i tak będziesz musiał się z tym pogodzić. - zaśmiał się Harry, a z nim my wszyscy.
 - Ale, w tych, jakże trudnych dla mnie momentach, liczę na wasze wsparcie. - powiedział szarmancko Tomlinson.
 - Oczywiście ! - krzyknęliśmy chórem.
Reszta porannego posiedzenia minęła w równie dobrej atmosferze.
 Gdy w końcu ok. 12. postanowiłam wziąść prysznic, na korytarzu zaczepił mnie Liam.
 - Tośka, ymm. - przełknął ślinę.
 - Coś się stało ? - zdziwiłam się.
 - Nie, ale .. Co u Juli ? - zagadnął niepewnie.
 - Nawet nie wiem. Jejku, może zaprosimy ją dzisiaj na kolację ?
 - Dobry pomysł. Poinformuję chłopaków. - ucieszył się.
 - Powiedz im też, żeby zrobili zakupy.
 - Spoko. - puścił mi oko.
 Dziwne. Czyżby podobała mu się moja przyjaciółka ? - pomyślałam wchodząc do łazienki.
W pośpiechu się umyłam, wysuszyłam włosy i zrobiłam lekkie fale. Następnie zadzwoniłam do Julss, która bez wahania zgodziła się na spędzenie z nami dzisiejszego wieczoru. Umówiłyśmy się na 18.
 Wszystkie te drobne czynności zajęły mi dwie godziny, a musiałam jeszcze przygotować wieczerzę dla naszej ósemki...


 Moich mężczyzn jeszcze nie było, więc mogłam spokojnie pomyśleć nad daniami. Stwierdziłam, że nie może być zbyt kalorycznie, ani tłusto. Najodpowiedniejsze wydały mi się placki ziemniaczane z sosem grzybowym i surówka. Do tego kompocik z jabłek, a także moje ulubione owocowe galaretki w kostkach.
 - Jesteśmy !!! - usłyszałam wołające głosy.
 - To dobrze, bo czas ucieka, a ja muszę wszystko przygotować. - uśmiechnęłam się.
Postanowiłam, że najpierw trochę sprzątnę, a później zajmę się resztą.
 Ok. 18 wszystko było już gotowe. Strasznie cieszyłam się, że będę mogła pobyć z moją kumpelą.
Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek.
 - Ja otworzę ! - krzyknęłam, po czym zręcznym ruchem pociągnęłam za klamkę.
 - Heeej kochana. - rzuciłam się w ramiona stojącej przede mną Julii.
 - Cześć skarbie. - pocałowała mnie w policzek.
 - Jak ja cię dawno nie widziałam. Musimy to nadrobić, a teraz wchodź i czuj się, jak w domu. - wskazałam na kuchnię.
 - Dziękuję bardzo. - odparła radośnie.
 Od razu podałam jedzenie, bo nie było na co czekać. Wszyscy zajadali się przygotowanymi przeze mnie smakołykami. Mimo, że nie było to nic specjalnego, to nawet Niall się najadł.


 Po udanym podwieczorku zaproponowałam obejrzenie jakiegoś filmu. Wybierał nasz gość, niestety musiałam ją zostawić z chłopakami, bo czekały na mnie brudne talerze. Podejrzewałam, że wybrali jakąś komedię, bo z salonu dochodziły dzikie śmiechy i wrzaski. Po pewnym czasie z pomocą przyszedł mi Hazza.
 - Czemu siedzisz tutaj sama ? - spojrzał na mnie.
 - No a nie widać ? Przecież samo to się nie umyje. - pokazałam na leżące w zlewie naczynia.
 - No fakt. Wybacz, nie jestem spostrzegawczy.
 - Idzie się domyślić. - uniosłam lekko brwi.
Uporanie się z nimi nie trwało długo. Nie chciało mi się oglądać, więc zostałam w kuchni. Znudzona usadowiłam się na blacie. Nawet nie wiem kiedy zielonooki znalazł się przy mnie. Nie zauważyłam, że jego ręce powędrowały na moje uda. Delikatnie, ale namiętnie musnął moje wargi. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale wiem, że było cudownie. Byłam tak rozmarzona, że nie zwróciłam uwagi, gdy w drzwiach stanął Zayn. Dostrzegłam go dopiero po chwili, podobnie Styles. Miał dość smutną minę, w jego oczach widziałam żal i zdziwnienie.
 - A myślałem, ehh ... - nie wiedział, co powiedzieć. Nie oczekiwał mojej odpowiedzi, tylko od razu poszedł do swojego pokoju.
Wyrwałam się z objęć Loczka i pobiegłam za nim. Czułam na sobie wzroki zgromadzonych na seansie. Zapewne byli tak samo zdumieni, jak Malik, jak ja.
 - Posłuchaj ja, ja nie wiem, jak to się stało. Tak poprostu ... - próbowałam wyjaśnić.
 - Tak poprostu ? Nic nie dzieje się bez przyczyny.
 - A, too .. Znaczy, że coś do mnie czujesz ? - popatrzyłam na niego.
 - Przecież dobrze wiesz, że tak. Gdyby było inaczej nie całowałbym cię wtedy i nie pobiegłym za tobą do tego durnego hotelu. Teraz żałuję. Mogłem zostać. - spóścił głowę.
 - Ale nie zostałeś. - podeszłam do niego.
 - Myślisz, że możesz tak bawić się moimi uczuciami ? - wrzasnął.
 - Wiem, to moja wina. Obiecuję, że to naprawię.
 - Nie, nie. Nie rozumiesz. Ja tak nie mogę. Nawet mimo tego, żę cię kocham ... - zobaczyłam, że jego gałki zaszkliły się.
 - Ja też cię kocham. - starłam mu łzę z policzka.
 - Kłamiesz ! - uniósł głos. - Harry jest dla ciebie ważniejszy niż ja.
 - Zayn, proszę cię. To nie miało tak być. - chwyciłam się za głowę. Już nawet nie wiedziałam, co mówię. Byłam tak przybita, że ledwo trzymałam się na nogach.
 - Więc jak ?! Miałaś mnie w ogóle nie poznać i żyć sobie szczęśliwie z nim ?
 - Zrozum. - powiedziawszy to oparłam się o ścianę i lekko się po niej zsunęłam. Czułam się podle. Jak ja mogłam mu coś takiego zrobić ? W momencie znienawidziłam siebie. Gorzej już być nie mogło ...


*.*.*
W końcu udało mi się dodać ten rozdział. Jestem z niego nawet zadowolona. Dziękuję wam za liczne odwiedziny, jest ich już ponad 1200. Jesteście kochani. Oczywiście, za komentarze również dziękuję, wspaniałe jest to, że ktoś potrafi docenić drugiego człowieka. Pragnęłabym, aby znalazło się pod tym rozdziałem 10 komentarzy. A następny, gdy warunek zostanie spełniony lub za tydzień. Całuję, Agnieszka.

piątek, 16 marca 2012

Rozdział 7 .

 Taksówka zawiozła mnie do najbliższego hotelu. Zamówiłam sobie pokój, po czym od razu do niego poszłam. Był niewielki z brzoskwiniowymi ścianami, dwuosobowym łóżkiem, znajdującym się w centralnej części. Wyposażono go również w malutki telewizor, dwa fotele i, według mnie trochę już przestarzały stolik. Po prawej stronie były fikuśne drzwi, za którymi znajdowała się skromniutka łazienka. 
 Gdy skończyłam oględziny usiadłam na jednym z siedzisk i zaczęła bezczynnie wpatrywać się w okno. Pogoda była taka piękna. Zupełnie, jak w dniu, kiedy go poznałam. Był tak skryty w sobie. Od tej pory grał w moim życiu ważną rolę. Może niepotrzebnie się na niego obraziłam. - pomyślałam. Przecież on chciał dobrze. Przyznam, popełniłam błąd, ale mój cholerny honor nie pozwalał mi tam wrócić, a nawet do niego zadzwonić. To wszystko mnie przerosło. Choć raz mogłoby być tak, jakbym chciała. 
 Szukałam najlepszego wyjścia z tej, jakże głupiej sytuacji. Jula ... Tak, wybiorę się do niej. Opowiem jej co się stało. Przecież i tak prędzej, czy później by się o wszystkim dowiedziała.
 Zarzuciłam na siebie cienki sweterek, zamknęłam drzwi, a klucze schowałam do niewielkiej kopertówki i zawiesiłam ją na ramię. 


 W zakłopotaniu szłam przez długi korytarz, który ciągnął się w nieskończoność. Na jego końcu dostrzegłam zasapaną postać.
 - Tośka ?! Zaczekaj proszę! - usłyszałam po chwili. 
Nie mogłam skapować, kto to jest. Aż do momentu, gdy podszedł bliżej.
 - Zayn, ja ... - spojrzałam na niego.
 - Przepraszam. - wyszeptał ledwo łapiąc oddech.
 - Nie, to ja zachowałam się, jak idiotka. - skierowałam swój wzrok w podłogę.
Nic już nie powiedział, tylko mocno mnie przytulił. Jego serce łomotało, jak oszalałe. Znajdował się tu, bo mu na mnie zależało. Moje uczucia do niego stawały się coraz bardziej wyraźne i powoli dochodziłam do wniosku, że ...
 - Wróć ze mną. - pocałował mnie w policzek.
 - Wrócę. - powiedziałam ledwie słyszalnym głosem. 
Z moich oczu zaczęły mimowolnie kapać pojedyncze łzy.
 - Już dobrze. - przetarł moje lica.
Bez zastanowienia chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy na dół, lecz zanim wyszliśmy musiałam załatwić jeszcze drobne formalności związane z przedwczesnym opuszczeniem hotelu. Po 3O minutach mogliśmy już wyjść.


 Zadowoleni, w ciszy szliśmy po zaludnionym chodniku. Nim dotarliśmy do domu chłopak zaprowadził mnie do pobliskiego parku. Razem usiedliśmy na ławeczce i gapiliśmy się na siebie. 
 - Nawet nie wiesz ...
Nie dokończyłam, ponieważ nasze wargi w momencie się odnalazły i ponownie poczułam słodki smak jego ciepłych ust ...

*.*.*
Wiem, rozdzialik bardzo krótki, ale niestety nie mam aktualnie czasu na piszanie dłuższych opowiadań. A chciałam dodać, nawet takie. Z całego serca chciałabym podziękować za wszelkie komentarze i odwiedziny ( już prawie 1OOO !!! ). Jesteście wspaniali ♥. Limit, hmm. tym razem nie ma limitu, bo wiem, że i tak nie zdążę.  Nie obiecuję, że następny rozdział będzie dodany szybko, ale postaram się napisać coś ciekawszego. 
Jeszcze raz dziękuję, wasza Aga ♥♥♥

sobota, 10 marca 2012

Rozdział 6 .

 Otwarłam zaspane oczy. Na początku nie wiedziałam, gdzie jestem. Lekko podparłam się na łokciach. Obok mnie leżał Zayn. Przez chwilę zastanawiałam się, co wczoraj robiliśmy. Przypomniałam sobie ten niebiański pocałunek. To wszystko wydarzyło się zbyt szybko. Nigdy bym nawet nie pomyślała, że jego i mnie będzie łączyć coś więcej, niż tylko przyjaźń. Przecież czułam coś do Harrego, albo tylko mi się wydawało ... Teraz patrzałam na niego, spał tak słodko. Nie chciałam go budzić, więc podniosłam się i na palcach zeszłam na dół.
Liam, Louis i Niall oglądali TV, a Loczek siedział w kuchni. Powędrowałam, więc tam, aby zrobić sobie coś do jedzenia.
- Hej Lokowaty. -krzyknęłam.
- Cześć. - odparł.
- Coś się stało ? - spojrzałam na jego niewyraźną twarz lekko się przy tym uśmiechając.
- Nie, nic. Tylko wczoraj chyba za bardzo balowałem. - chwycił się za głowę.
- Hahaha! - zaczęłam się śmiać. - Najwidoczniej procenty ci nie służą. 
- Taa, mnie nie jest tak wesoło.
- Ale mnie jest. - pokazałam mu język.
 Otworzyłam lodówkę, wyjęłam mleko, z szafki zabrałam płatki, wsypałam do miski, załam i zaczęłam konsumować. 
 Po kilku minutach zjawił się Malik. Na pierwszy rzut oka był w bardzo dobrym humorze.
- Ooo! Nasza śpiąca królewna! - zawołał z salonu Lou.
- Oczywiście, ale niestety zjadłem twoje marchewki. - zachichotał.
- Moje marchewki ?!- oburzył się. - Jak mogłeś? Przecież wiesz, że kocham je nad życie.
- Cicho. - Horan zasłonił mu usta. - Najlepszy moment filmu, a ty gadasz, jak najęty. Płacą ci za to ?
- Mhm. - wymamrotał. 
- Witam. - powiedział brunet uchylając drzwi.
- Hej. - przywitaliśmy go.
- Co broicie ? - uniósł prawą brew. 
- Niic. - odrzekłam z udawanym zażenowanie.
- Na pewno ? 
- Gwałcimy się, wiesz. - powiedział sarkastycznie mój towarzysz.
- Miałeś mu nic nie mówić. - banan pojawił się od razu na naszych buziach.
- Hmm. Muszę ci jeszcze oddać za wczoraj. - zwróciłam się do elegancika. 
- Czyli, co ? Mam się bać ? 
- Pomyślmy... - zastanowiłam się. - Jasne, że tak. - wskoczyłam mu na barana.
- Ile ty ważysz ? - ugiął się.
- Tyle, co wczoraj. - wyszczerzyłam kły.


Popołudniu chłopaki pojechali na miasto, więc zostałam sama. Nudziło mi się. Postanowiłam, że korzystając z okazji trochę posprzątam. Nie wiem czemu, ale zawsze sprawiało mi to wielką frajdę. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to może być - pomyślałam po czym poszłam otworzyć.
- Co ty tutaj robisz ? - wrzasnęłam.
- Tosiu, musimy porozmawiać.
- Nie mamy już o czym. - parsknęłam.
- Ale córciu, proszę cię.
- Może ja po prostu nie chcę ? 
- To przynajmniej mnie wysłuchaj. - prosiła.
- Niech ci będzie. - zagryzłam zęby i wpuściłam ją do środka.
- Dziecko, wróć do domu, martwimy się o ciebie.
- Nie ma takiej potrzeby. - powiedziałam oschle. - Skąd w ogóle wiedziałaś, że tutaj jestem ? 
- To jest nieistotne. 
- Owszem, istotne. Więc ? 
- Twój przyjaciel mnie poinformował. 
- Mój przyjaciel ? Który ? - wytrzeszczyłam gałki.
- Nie ważne. 
- No kurde powiedz mi. - uniosłam się. 
- Zayn. - szepnęła.
 Co ? On ? Niech tylko go dorwę. Jak on mógł mi to zrobić ? Przecież dobrze wiedział, że nie chcę jej widzieć, gdyby było inaczej, to już dawno by mnie tu nie było. A myślałam, że mnie rozumie, ale jednak, myliłam się. Zawiodłam się na nim. Zachował się tak, jak na początku.
- Czy ty nie rozumiesz,jak bardzo mnie zraniłaś ? 
- Tak, wiem, ale zmienię się dla ciebie. - miała łzy w oczach. 
- Przestań już ciągle to powtarzać ! - zaczęłam wrzeszczeć. 
- Przepraszam. - powiedziała smutno.
- Znowu ? Kuźwa, dajcie mi już święty spokój. Proszę, wyjdź. 
- Dobrze, zostawię cię tutaj. Może oni się tobą lepiej zajmą. - wydukała i zniknęła za rogiem. 
 Czy ja nie mogę mieć normalnego życia ? Miałam już dosyć wszystkiego i wszystkich. 
 Gdy dokończyłam wcześniej zaczętą czynność stwierdziłam, że jestem już na tyle odpowiedzialna, że mogę sobie wynająć mieszkanie w hotelu. Pozbierałam swoje rzeczy i skierowałam się do holu. Obejrzałam się. Przed oczami przewinęły mi się wszystkie chwile z nimi spędzone. Będzie mi tego brakować, ale nie mam wyboru. 
 Pociągnęłam za klamkę. W bramce zobaczyłam zadowolonych chłopaków. 
- Ejj, Tośka, co ty robisz ? - spojrzał na mnie Louis.
- Wyprowadzam się. - odparłam.
- Czy ja dobrze słyszę ? Wyprowadzasz się ? - był zdziwiony.
- Tak. Będę na kilka nocy w hotelu, a później zobaczę. - wytłumaczyłam. 
- Ale, dlaczego ? - przetarł oczy Niall.
- Zayn wam powie. - rzekłam jednocześnie wsiadając do zamówionej przed godziną taksówki.
- Coś ty narobił ? - skarcił go wzrokiem Liam.
- Chciałem tylko jej pomóc. - tłumaczył się.
- Noo, to bardzo pomogłeś. 
- Ja po prostu zadzwoniłem do jej mamy, żeby przyszła z nią pogadać, żeby się pogodziły.
- Ty to umiesz wszystko zepsuć. - warknął Hazza. 
- Naprawię to! - krzyknął Malik biegnąc w otchłanie szarej ulicy. 

*.*.*
Kolejny rozdział gotowy. Bardzo dziękuję za komentarze i 6OO odwiedzin. To wiele dla mnie znaczy. Od poprzedniego zaczęłam dawać limity, więc pod tym chciałabym zobaczyć 8 komentarzy . 

sobota, 3 marca 2012

Rozdział 5.

- To powinno się nadać. - powiedział schodząc na dół.
- Dzięki. - szepnęłam.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się. - Teraz idź się przebrać, bo się przeziębisz.
- Ok. - rzekłam, po czym udałam się do łazienki. Była dość duża, wyłożona brązowymi płytkami. Na ścianie nad umywalką wisiało lustro. Przejrzałam się. Wyglądałam okropnie, więc czym prędzej zdjęłam z siebie przemoczone ciuchy i założyłam te, które dał mi Malik. Mimo, że były to typowo męskie dresy i bluzka, moje odbicie było o wiele ładniejsze. Na koniec przemyłam twarz, przeczesałam włosy i spięłam je w niedbałego koka.
- Już. - oznajmiłam wchodząc do kuchni, gdzie czekał na mnie mulat.
- No, ładnie, ładnie. - zaśmiał się pod nosem. Po chwili podsunął mi kubek z gorącą czekoladą.
- Napij się, to cię rozgrzeje i poprawi humor.
Lekko podniosłam kąciki ust, jednocześnie biorąc łyk.
- Gdzie jest reszta ? - spytałam po chwili ciszy.
- Pojechali do jakiegoś klubu, czy coś. - odparł.
- Aaa. Przynajmniej jest spokój.
- Fakt, ale może lepiej powiedz mi, co się stało.
 Niechętnie, ale opowiedziałam mu całe zdarzenie z matką. Przez cały ten czas płakałam. Na jego twarzy rysowało się zdziwienie.
- Będzie dobrze. - przytulił mnie.
- Ja już dawno straciłam na to nadzieję. - przetarłam twarz ręką i spojrzałam w sufit.
- Nie martw się, z chłopakami pomożemy ci. Na razie możesz u nas pomieszkać.
- Nie wiem, co bym bez ciebie, bez was zrobiła. - dałam mu buziaka w policzek.
Chociaż czułam się z tym dziwnie, bo ktoś kogo znam dopiero kilka dni, wie o moich sprawach rodzinnych więcej niż ktokolwiek inny, to jednak doznałam pocieszenia ze strony Zayna. Byłam mu za to wdzięczna. Nie mam zielonego pojęcia, jak kiedyś mu się odpłacę.
 Czas na naszej rozmowie pędził, jak oszalały i zanim się opamiętaliśmy wybiła północ. Pozostała czwórka jeszcze nie wróciła, więc postanowiliśmy pójść spać. 
 Zayn zaprowadził mnie do swojego pokoju. Był wielki z szaro-niebieskimi ścianami. Na środku stało ogromne łóżko, a obok niego mały stolik, na którym znajdowała się lampka nocna.
- Dobra, wyśpij się i dobranoc. - zamykał za sobą drzwi.
- A ty? - popatrzałam na niego zdziwiona. 
- Prześpię się na kanapie w salonie. - puścił mi oczko.
- Hmmm ? - podniosłam do góry lewą brew. - Zostań ze mną, nie chcę być sama. Tutaj jest dużo miejsca.
- Niech ci będzie, ale ostrzegam, jeśli w nocy obudzisz się, bo było ci zimno z braku kołdry, mnie o to nie wiń. - zachichotał.
- Się zobaczy.- zaczęliśmy się głośno śmiać.
 Nagle on rzucił się na wyrko.
- Noo, chodź. - zawołał.
- Niee. - pokazałam mu język. 
- Niee ? Lepiej się zgódź, bo pożałujesz.
- A co ty mi możesz zrobić ? - miałam megaśnego banana na buzi.
- Tooo !. - krzyknął i podbiegł do mnie, łapiąc w pasie i przerzucając przez ramię. 
Po chwili już razem z nim leżałam na łożu. 
- Iii co ? Żałujesz ? - krzyknął. 
- Hmm. Nieee ! - wrzasnęłam, po czym zaczęłam uciekać, ale on był szybszy. Wylądowaliśmy na podłodze. Pech chciał, że akurat teraz musieli wrócić chłopcy. 
- Uuuuuu ! 
Louis pierwszy nas zobaczył.
- Moglibyście tego przy nas nie robić ? - zaczął się nabijać.
- Stary, to nie to, co myślisz .. - Malik zaczął się tłumaczyć nieco podpitemu kumplowi.
- Już swoje zobaczyłem i pomyślałem. Ależ wy jesteście na siebie napaleni. 
Zrobiłam się cała czerwona. Szybko wbiłam się pod kołdrę. Chciało mi się śmiać, ale jakoś się opanowałam.
- Zayn. - wychyliłam się. 
- Co ? 
- Poszli już ? 
- Poszli. - odparł.
- Więc na co czekasz ? - spytałam, odkrywając się.
- A ty ? - oparł ręce na biodrach. 
- Na księcia z bajki. - odparłam nieco sarkastycznie.
- Ooo. ! Tak, to ja. - ukłonił się. 
- A masz rumaka ? - wytrzeszczyłam na niego oczy. 
- A, nie mam. 
- Oszust ! - zaczęłam drzeć się. 
- Oszz ty. !
W jednej chwili wparował obok mnie. W ręce miał moją jedyną różową szminkę. 
- Oddaj mi ją !
- Nieee ! - powiedziawszy to, zaczął mi nią kreślić po twarzy. 
- Ymm. Liam ? - nagle spoważniałam.
- Liam ? - odwrócił się. 
- Haaa, dałeś się nabrać ! - wyrwałam mu ją.
Teraz ja się bawiłam. Po chwili cali byliśmy różowi. Brunet wziął mnie na ręce i zaniósł do wanny. 
- Co ty kombinujesz ? - miałam mieszane uczucia, ale humor mi dopisywał, jemu też.
- Zobaczysz. 
Odkręcił kurek i skierował strumień wody prosto we mnie. 
- Tyyy ! - byłam przemoczona do suchej nitki. 
- Słucham. - odparł poważnie, po czym 'przyłączył' się do mnie. 
W pewnym momencie przysunął twarz do mojej twarzy i nasze usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Nie protestowałam. Podobało mi się to. Ten chłopak zawsze mnie pociągał. 


*.*.*
To już piąty rozdział. Chciałabym podziękować za wsparcie ze strony moich kumpeli, bo bez nich już dawno zakończyłabym pisanie tego bloga. Olu, Beatko - dziękuję ;*
Następny rozdział dodam, gdy będzie minimum 5 komentarzy. 
Jakieś pytanie, opinie lub pomysły ? Pisz na tego twittera : @wanna_feel_1d .