czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 12.


  - Wszystko w porządku ? 
Zza drzwi wychyliła się Julka z Liamem. 
  - Nie ! I nigdy nie będzie ! - krzyknęłam. - Proszę zostawcie mnie w spokoju.
  - Tośka, przestań. - powiedziała stanowczo przyjaciółka.
  - Ale jak ? Przecież sama widzisz, że ...
  - Zayn na pewno nie postąpił słusznie, ale też nie popełnił żadnego przestępstwa.
  - Ty nic nie wiesz ! Wy wszyscy nie wiecie ! - warknęłam wstając z podłogi.
  - Przestań już się na mnie wydzierać ! - podniosła głos. - Ja tu specjalnie rezygnuję z dobrej zabawy żeby cię pocieszyć, pomóc ci, a ty jak się odwdzięczasz ?! 
  - Nikt ci nie kazał tego robić. - wyminęłam ją w drzwiach. Skierowałam się w stronę łazienki. 
 Terapeutka się znalazła - pomyślałam. Byłam wściekła na cały świat. Słusznie ? Oczywiście, że nie, ale nie miałam siły o tym myśleć. Zranił mnie. I to nieźle. 
Stanęłam przed lustrem, wzdrygnęłam się. Wyglądałam okropnie: rozmazany tusz, oczy podpuchnięte. Przemyłam wodą twarz i oparłam ręce na umywalce. Uważnie się sobie przyglądałam. Gdzie podziała się ta wesoła niegdyś dziewczynka ? Zmieniła się w zamkniętą w sobie, poszukującą na musa osoby, która ją pokocha, nastolatką. Niestety, nigdy to, co już było nie powróci ... Po chwili przemyśleń spowrotem poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. W momencie zasnęłam ...


  Obudziły mnie głosy dobiegające z dołu. Przetarłam dłonią zaspane powieki, powoli podnosząc się z łóżka. Przeskanowałam dokładnie całe pomieszczenie. Bez większych trudności przypomniałam sobie wczorajszy, masakryczny dla mnie wieczór. Nie bardzo chciało mi się schodzić do reszty, ponieważ wiedziałam, że niepotrzebnie unosiłam się na Julss. Było mi głupio. Najodpowiedniej byłoby gdybym ją przeprosiła. Tak, spróbuję to zrobić. 
Wolnym i leniwym krokiem zeszłam po schodach. Skierowałam się do kuchni, w której siedzieli wszyscy oprócz Malika. I dobrze, bo nie chciałam go za żadne skarby widzieć. Gdy tylko przestąpiłam próg oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę.
  - Jak się spało ? - podszedł do mnie Harry. 
  - Nawet całkiem nieźle. - wymusiłam lekki uśmiech.
  - Nie smutaj. - przytulił mnie. - Wszystko się ułoży. Zobaczysz. 
  - Chyba tak. - spojrzałam na niego. 
  - Nie chyba, tylko tak. - powiedział z zadziornym uśmieszkiem. 
  - No jak tam sobie chcesz. - mruknęłam siadając przy stole obok Juli.
Wzięłam jednego tosta i zaczęłam go jeść. Zgromadzenie dziwnie się mi przyglądało. Jakbym z kosmosu się zerwała, albo jeszcze gorzej. Panowała bardzo niezręczna cisza. Moja przyjaciółka postanowiła ją przerwać. 
  - Skoro zostało nam jeszcze trochę wakacji, to może pojechalibyśmy gdzieś ? - zaproponowała.
  - Niezły pomysł. - przytaknął Naill.
  - Nooo ! - potwierdzili Hazza i Lou.
  - Tak, ja też jestem za. Dobrze nam zrobi mały wyjazd. - pokiwałam głową.
  - Daddy, pliss. Zgódź się. - Horan zrobił minę szczeniaczka.
  - Niech wam będzie. Ale masz coś dokładnego na myśli ? - zamyślił się.
  - Chciałabym was zabrać do Polski. A dokładniej nad Bałtyk. - przeczesał palcami grzywkę, która niedbale opadała jej na czoło.
  - A gdzie leży to miasto : Bałtyk ? - popatrzył na nas zaciekawiony Tomlinson.
  - Głuptasie. Przecież Bałtyk to morze. - wytłumaczyłam, śmiejąc się. 
  - Proszę się ze mnie nie śmiać. - odparł z udawaną obrazą.
  - Przepraszam. Przecież skąd mogłeś wiedzieć. Geografię do szkół wprowadzono dopiero rok temu. - po tych słowach reszta skrycie chichotała.
  - Wypraszam sobie. 
  - Ja również. - wyszczerzyłam do niego ząbki.
  - Ooo, jaaakiee białe. - zachwycił się.
  - Hmmm.  ? - spojrzałam na niego pytająco.
 - No te twoje kiełki. - puścił mi oko.
  - Aaaa. - uniosłam kąciki ust. 
  - W końcu się rozchmurzyłaś. - objęła mnie Hith. - Taką o wiele bardziej cię lubię.
  - Wiem, wiem. Tylko już sobie z tym wszystkim nie radzę. - spuściłam wzrok.
  - Przecież masz nas. - pokazał ręką Irlandczyk. 
  - A Zayn cię kocha. Jestem o tym przekonany. - poklepał mnie po ramieniu Styles.
  - Mówi prawdę. - poparł go Louis. - To był pewnie jedyny taki jego wyskok. 
  - Mam nadzieję. 
Po tej rozmowie ustaliliśmy jeszcze, że pojedziemy do Kołobrzegu. Jakież to było zabawne, gdy chłopcy próbowali wymówić nazwę tego miasta. Mieliśmy tam spędzić równiutki tydzień.


*Oczami Zayna*
  Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Lekko otwarłem oczy i zorientowałem się, że spałem na kanapie w salonie. Potrząsnąłem głową. Uświadomiłem sobie, co zrobiłem uprzedniego dnia. Szybko weszłem na górę i bez wahania otworzyłem drzwi do mojego, naszego pokoju. Na fotelu siedziała Tośka. 
  - Hej. - posłałem w jej stronę szczery uśmiech.
  - Cześć. - powiedziała oschle.
  - Chyba musimy pogadać. - stwierdziłem po namyśle.
  - Niby o czym ? - spojrzała na mnie. W jej oczach dostrzegłem ból, który przeszył moje serce.
  - W życiu popełnia się wiele błędów. - zacząłem niepewnie. - Czasami większe, czasami mniejsze. Ale najważniejsze, żeby umieć je naprawić, żeby chcieć to zrobić. Często nie wystarczą tylko dobre chęci. Potrzebna jest także wiara. Ja w nas wierzę. I wiem też, że cholernie mi na tobie zależy. Nie mam pojęcia, po kiego wczoraj wlałem w siebie tyle alkoholu. Proszę, wybacz mi. - po moim policzku zaczęły spływać niewinne łzy.
  - Ja .. Zayn, ja .. - nie wiedziała, co powiedzieć. - To nie jest takie proste. 
  - Obiecuję ... 
  - Nie o to chodzi. Zawiodłam się na tobie. - schowała twarz w rękach.
  - Rozumiem. Wiem to wszystko. - chwyciłem się za serce, zakuło mnie.
  - Co jest ? - przestraszyła się.
  - Nie, nic. Ale pamiętaj, kocham cię i nigdy nie przestanę. - zapewniłem.
Nie odpowiedziała, spuściła tylko głowę i wbiła wzrok w ziemię. Niepewnym krokiem podeszłem do niej i złapałem za dłonie.
Ona bez zastanowienia wtuliła się we mnie. 


***
12-stka. Tak, wiem, że bardzo późno, ale na początku był dłuższy, ale dzisiaj postanowiłam pierwotny rozdzielić na dwa rozdziały. Dla pocieszenia zdradzę, że następny pojawi się dokładnie w ten dzień, gdy zostawicie tutaj 1O komentarzy. 
Podoba się wam, że bohaterowie jadą do Polski ? Dokładnie do Kołobrzegu, w planie miałam Gdynię, lub Warszawę, ale jednak postawiłam na Kołobrzeg.                                                                                                                                                                                                                  

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 11.



***Oczami Julki***
  Musieliśmy czekać jeszcze chwilę na Tośkę i Zayna, po czym ruszyliśmy do samochodu Louisa aby udać się na dyskotekę. Zajęłam miejsce przy oknie, dosiadł się do mnie Liam. Tak, kocham go, ale sama nie wiem czemu, postanowiliśmy nikomu nie mówić, że nam na sobie zależy, że jesteśmy razem. Próbowaliśmy przy nich zachowywać się jak zwykli przyjaciele, choć nie było to łatwe. Dzisiaj wszystko miało się zmienić.
  Nie minęło 2O min i byliśmy już na miejscu. Wejście zajęło nam drugie tyle. Gdy w końcu dostaliśmy się do środka zaniemówiłam. Było tam tak wiele nieznanych mi osób. Straszny tłok i nieco duszno. Ale cóż, trzeba się poświęcić dla ogółu, kiedyś mi się odwdzięczą. Będą musieli. Hahaha ....
  - Idę się czegoś napić. - oznajmiłam reszcie i ruszyłam w stronę mini bufetu.
  - Ja też. - powiedział Liam idąc za mną. - Zaczekaj.
  - Przecież się nie zgubię. - spojrzałam na niego.
  - No nie wiem, nie wiem. - objął mnie w pasie.
W momencie dotarliśmy do celu. Prześledziłam wzrokiem wszystko, co nadawało się do picia.
  - Co bierzesz ? - zapytał Payne.
  - Hmm. - zastanowiłam się. - A ty ?
  - Trudny wybór, ale raczej pepsi. - uśmiechnął się.
  - Gdzie ty je widzisz ? - zaśmiałam się.
  - Noo tam. - wskazał ręką.
  - Aaaa. - przewróciłam oczami. Bez zastanowienia chwyciłam butelkę i szybkim ruchem ją otworzyłam. Wzięłam kubek, nalałam i zaczęłam pić. Chłopak przyglądał mi się z zastanowieniem.
  - Mmm. Śliczna i do tego taka silna. - puścił mi oczko.
  - No weź. - zarumieniłam się.
  - Uwielbiam, gdy to robisz. - zaświeciły mu się oczy.
  - Niby co ? - w moim głosie czuć było zażenowanie.
  - Jak robisz się cała czerwona, jak teraz. - poruszył brwiami.
  - Yyy, no możliwe. - skierowałam swój wzrok w podłogę. Czyżbym na prawdę mu się tak bardzo podobała ? Nigdy nie byłam tego pewna, to działo się bardzo szybko. Jeszcze niedawno byliśmy sobie zupełnie obcy, dzisiaj on prawi mi takie komplementy, a ja jestem tym oczarowana. Nie mam pojęcia, jak to dalej się potoczy, ale mam nadzieję, że nie będzie to tylko kolejny przelotny romans, tylko coś więcej. Prawdziwe uczucie ...
  - Zatańczymy ? - przerwał niezręczną ciszę.
  - Okey. - odparłam. Właśnie puścili jakąś wolną piosenkę. Mieliśmy okazję do przytulańca. Wtuliłam się więc w jego umięśnione ciało i zaczęliśmy pląsać po parkiecie. Czułam się niebiańsko. Jego opiekuńcze ręce obejmowały moje kruche biodra. Przy nim byłam bezpieczna. Chciałabym, abyśmy byli tak samo szczęśliwi jak Antosia i Malik. Mimo, iż czasami relacje między nimi bywają nieco napięte i bywa, że się kłócą, to potrafią się pogodzić, zrozumieć. Miłość, którą siebie darzą jest tak prawdziwa, tak gęsta, że można by ją łapać do słoika.


***Oczami Tośki***
  Atmosfera imprezy była niezła, nie można była narzekać. Julss i Liam gdzieś się ulotnili, Niall i Lou tańczyli ze sobą, jeśli to coś można było w ogóle nazwać tańcem. Zayn gadał z jakimś kolegą. Nudziłam się niezmiernie. Postanowiłam, że pójdę się przewietrzyć. Wyszłam na zewnątrz tylnym wyjściem. Usiadłam na krawężniku i zaczęłam rozmyślać. Ostatnio robiłam to coraz częściej, ponieważ miałam za każdym razem więcej wątpliwości, a do tego przybywało licznych komplikacji. Na początku zawsze jest tak wspaniale, a z czasem przychodzi rozczarowanie i dostrzegamy, że tak naprawdę życie nie jest takie proste, jak nam się wcześniej wydawało.
  - Czemu nie bawisz się z resztą w środku ? - zza drzwi wychylił się Styles.
  - Tak po prostu. Nie lubię tłumów.
  - Coś się stało ? - przysiadł się.
  - Nie, tylko ... tylko to wszystko jest takie skomplikowane.
  - Chodzi o ciebie i Zayna ? - spojrzał mi w oczy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jakież one są hipnotyzujące.
  - Nie. Ehh, też. - westchnęłam spuszczając głowę.
  - Może mogę jakoś pomóc ?
  - Sądzę, że nie. Jakoś się ułoży. - odparłam ze smutkiem.
  - No pewnie, że tak. Przecież widać, że mu na tobie zależy. - poklepał mnie po ramieniu.
Nagle podbiegł do nas Tomlinson z Horanem. Byli nieco zdenerwowani, lecz gdy tylko nas ujrzeli uspokoili się.
  - Ahh, tu jesteście. - wysapał Nialler jednocześnie łapiąc oddech. Wraz z Hazzą spojrzeliśmy na nich pytającym wzrokiem.
  - Zayn. - szepnął.
  - Co z nim ?! - wrzasnęłam przestraszona.
  - Ymm, nie spodoba ci się to.
  - No gadaj ! - krzyknęłam.
  - Może lepiej sama zobacz. - powiedział Louis.
Zaprowadzili nas do niewielkiego pomieszczenia. Niepewnym krokiem przestąpiłam próg. Na kanapie leżał Malik. Podeszłam do niego. Tak bardzo się wtedy bałam. Nie wiedziałam, co mu jest. Pochyliłam się nad nim. Gdy tylko poczułam jego oddech, odskoczyłam, jednocześnie przecierając oczy. Mój horror się powtórzył.
  - To właśnie chcieliście mi pokazać ? - spytałam, czując łzy na swoich policzkach.
  - Mhm. - przytaknął Tommy.
  - Mógłbyś nas odwieźć do domu ?
  - Jasne, że tak.
  - Ale tylko mnie i .. jego. - wskazałam ręką na mojego chłopaka. Jak to teraz dziwnie brzmiało. Kiedyś w tych słowach widziałam tyle piękna, wypowiadając je czułam podniecie, miłość. A teraz ? Teraz czuję tylko obrzydzenie i pustkę.
  - Jedziemy z tobą. - odezwał się Irlandczyk.
  - Nie, nie, nie. -pokręciłam przecząco głową. - Wy macie się dobrze bawić. To coś nie może wam zepsuć zabawy.
  - No dobra. - odparł wzdychając.
  - Ale ja mogę. Przecież sama sobie z nim nie dasz rady. - wtrącił Lokowaty.
  - Niech ci będzie.
Chłopaki zanieśli go do auta i odjechaliśmy. Całą drogę płakałam, a oni próbowali mnie jakoś pocieszyć. Jednak nie udało im się to. Co jakiś czas spoglądałam na niego i od razu wszystkie wspomnienia wracały : wiecznie pijana matka. Nie da się tego zapomnieć, nigdy nie zapomnę. To świeże rany ...
  Nawet nie zorientowałam się, kiedy staliśmy już na podjeździe. Przyjaciele pomogli mu dojść do drzwi, po czym Lou wrócił do reszty. Zostaliśmy w trójkę. Jakoś udało nam się go położyć na sofie w salonie. Zaczęłam nerwowo krążyć po pokoju.
  - Jak zwykle. Wystarczy z tobą gdzieś wyjść, a ty już musisz się nachlać do upadłego ?! - wrzeszczałam - Nie znasz umiaru ?! Chyba nie wiesz już, co to znaczy, no nie ? Czy może mam ci przypomnieć ?!
  - Ale .. ja .. tam . kolega .. - bełkotał.
  - Nie interesuje mnie żaden twój zasrany kolega ! Kompletnie ci już odjechało ?
  - Dobra, Tośka, spokojnie. - podszedł do mnie Harry.
  - Mam się uspokoić? To kurde, spójrz na niego. - chwyciłam się za głowę. - I co, niby mu na mnie zależy?
  - Ppp .. rzepraszam. - wyjąkał Malik.
  - Po cholerę to mówisz ! - warknęłam.
  - Może lepiej idź się prześpij. - podszedł do mnie Zielonooki.
  - Sama nie wiem. - z całej siły przygryzłam wargę. Niestety z nerwów zrobiłam to zbyt mocno i kilka kropel krwi spadło mi na brodę.
  - Dobrze ci to zrobi. - mówiąc to opuszkami palców starł czerwoną maź z mojej twarzy.
  - Skoro tak twierdzisz. - zatopiłam się w jego gałkach, które błyszczały jak maleńkie diamenciki. Nie mam pojęcia dlaczego, ale w tej chwili nie liczył się nikt inny tylko on. Nawet osoba, którą kochałam. On nieśmiało przysunął się do mnie, zbliżając usta do moich ...
  - Jaaa. nie mogę. - zatopiłam swój wzrok w podłodze.
  - Rozumiem, przepraszam, nie powinienem był tego robić. - tłumaczył się nieco zawstydzony.
  - Dobranoc. - rzekłam, wchodząc na górę. Spojrzałam jeszcze raz na pijanego, bezbronnego chłopaka, powoli zapadającego w sen. Nie poznawałam go. Nie był osobą, którą kiedyś poznałam, która sprawiła, że moje życie nabrało kolorów, która teraz odbierała mi ostatnią rzecz, jaka mi pozostała - siebie. Wbiegłam do pokoju, rzucając się na łóżko. Od razu zaczęłam ryczeć. Nie mogłam przestać, tak bardzo bolało. Na stoliku stało nasze wspólne zdjęcie. Chwyciłam je i z całej siły rzuciłam o ścianę. Na klęcząco zbierałam kawałki szkła. Nigdy nie chciałam takiego życia, życia pełnego pijaństwa ...
Z bezsilności opadłam na podłogę, przciskając do serca fotografię.
  - Tośka ? - usłyszałam głos dochodzący z korytarza.

***
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na ten rozdział, ale nie miałam ani weny, ani czasu. Wiecie - szkoła. Następny postaram się dodać w tym tygodniu, najpóźniej w sobotę / niedzielę. Jak zawsze bardzo dziękuję za liczne odwiedziny mojego bloga, komentarze, obserwujących, których jest już 1O !! Kocham was ;**

piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 10.



 Szłam wolnym krokiem, mijając pokoje moich przyjaciół. Otwarte drzwi, hmm. Zobaczmy, co się dzieje - pomyślałam. Wetknęłam głowę między drzwi a futrynę. Aż gały mi wyszły, gdy zobaczyłam, jak tam, na łóżku całują się ... Jula i Liam. Nie mogąc opanować śmiechu zeszłam do kuchni, w której siedział Harry.
  - A gdzie reszta ? - spojrzałam w jego stronę.
  - Nie wiem, chyba gdzieś pojechali. - odparł.
  - Aha. Co robisz ? - podeszłam do niego.
  - Nic ciekawego. Po prostu kanapki.
  - Oo, to fajowo. Mogę jedną ? - ucieszyłam się.
  - Pewnie, bierz ile chcesz. Tylko mi znowu wszystkiego nie zjedz. - zaśmiał się.
  - No wiesz .. Nie jestem Niall'em. - udałam obrażoną.
  - Eyy, nie fochaj się księżniczko. - zaśmiał się.
  - Księżniczko ? - uniosłam lewą brew do góry. - A co, ty to żaba ?
  - Mhm. - zarumienił się. - Musisz mnie pocałować.
  - Aha, lol. - chichotałam. - Ja już tam mam kogo całować.
  - Noo, nie wiem. - zastanowił się. Siadając przy stole.
Z Hazzą zawsze dobrze się dogadywaliśmy, rozumiał mnie. Choć wiedziałam, że on czuje do mnie coś więcej, to po prostu nie zwracałam na to uwagi, przecież miałam Zayna. Jego traktowałam jak najlepszego przyjaciela, którym był.
  - Tooośkaa ! - wrzeszczał biegnący w moim kierunku Louis.
  - Yyy, co się dzieje ? - wytrzeszczyłam przerażone oczy.
  - Wyjdziesz za mnie ? - padł na kolana z kieszeni wyciągając marchewkę.
  - Nieee, bo ona jest moja już ! - krzyknął stanowczo Loczek.
  - Kłamiesz ! Moja jest. - odezwał się uradowany głos Nialla.
  - Ekem. - chrząknął Malik. - Panna Ross jest tylko i wyłącznie moja. - podszedł do mnie i pocałował w policzek.
  - Pewności to ja nie mam. - przygryzłam dolną wargę. - Lou twoja propozycja jest taka kusząca.
  - Czyli co, zgadzasz się ? - złapał mnie za rękę.
  - Taaak ! - udało mi się wywołać udawane łzy.
  - Mam dla Ciebie niespodziankę, Kotku. - wziął mnie na ręce i zrobił karuzelę.
  - Jaaaką ?
  - Idziemy to uczcić. - poruszał brwiami.
  - Taaak ! W końcu imprezka. - ucieszył się Niall.
  - A co z nami ? - popatrzył na nas smutnym wzrokiem Zaynster.
  - Jak to co ? Nasz romans będzie kwitł. - puściłam oko Tomlinsonowi.
  - Noo, przynajmniej to. - westchnął lekko się szczerząc.
 Jak wcześniej powiedział Lou, tak zrobiliśmy. Postanowiliśmy iść na dyskotekę. Uzgodniliśmy, że o 19 mamy być gotowi i czekać w salonie. Jako, że byłam jeszcze w piżamie poszłam się ubrać w bardziej stosowniejsze odzienie. Wchodząc po schodach przypomniała mi się zabawna scenka, która miała miejsce dzisiaj z samego rana. Ponownie zaczęłam się nabijać.
Gdy otworzyłam szafę doznałam szoku. Był tam straszny bałagan. Ehh, pewnie znowu chłopaki przymierzali moje ciuchy. Beboki - westchnęłam. Ledwo wygrzebałam jakieś granatowe rurki i fioletową bluzkę z napisem : I'M YOURS. Założyłam je, po czym poszłam umyć twarz i przejechać tuszem rzęsy. Po chwili wyglądałam, jak człowiek. Chodziła mi jeszcze po głowie myśl, co jest między Julss a Paynem. Trochę mnie to zastanawiało, gdyż nigdy nie okazywali sobie żadnej sympatii, a tu nagle się do siebie ślinią. Haha, dziwni ci ludzie. Nudziło mi się, więc poszłam do salonu.
  - Mooja przyszła żoonaa idzie ! - darł się Tomlinson.
  - No witaj mężu. - pomachałam mu. - Co oglądacie ?
  - Mecz, a co mamy oglądać ? - odparł podekscytowany Horan.
  - To ja sobie dam spokój. - lekko się uśmiechnęłam. I co oni widzą w tym, że jakieś przepocone facety za piłką biegają, jakby to Bóg wie co było. Lol. Stwierdziłam, że nie będę się z nimi męczyć i powędrowałam w stronę tarasu. Lubiłam tam przesiadywać. Nikt mi wtedy nie przeszkadzał. Nie drażnił. Zawsze byłam tu, kiedy nie miałam humoru, albo nie miałam już sił, aby żyć. Tym razem chciałam tylko pomyśleć. Pomyśleć nad moim żywotem, przyszłością. Bardzo ważny był dla mnie mój związek, ale ostatnio jakoś nam się nie układa. To stało się już zwykłą codziennością. Niczym niezwykłym. Czy to już koniec ? Może od początku nasza miłość była skazana na niepowodzenie. Nie mam pojęcia. Jedyne, co wiem, to to, że nie jest najlepiej. Staram się, jak mogę, ale nie udaje mi się. Zależy mi na nim cholernie, ale teraz nie jestem pewna, czy nasze uczucia są na tyle silne, abyśmy mogli myśleć poważnie o wspólnym byciu razem.
  - Nad czym tak zawzięcie rozmyślasz ? - przerwał mi Malik.
  - O nas. - odpowiedziałam z nieco smutnym głosem.
  - Coś nie tak ? - spojrzał mi w gałki. Były takie brązowe. Kocham jego oczy, kocham go całego. Jest dla mnie wszystkim. Nie potrafię mu powiedzieć, że z nami jest nie tak. Nie mogę mu, nam tego zrobić. Przecież go potrzebuję. Nie mam nikogo innego.
  - Nie, wszystko w porządku. - zdobyłam się na smajla.
  - Ale przecież widzę. - wziął w ręce moją twarz.
  - Ja, po prostu .. Nie wiem, czy nasz związek .. - szukałam odpowiednich słów.
  - Jestem nieodpowiedni dla ciebie. Tak, wiem. Przepraszam, że robiłem sobie nadzieję. - odparł. Spojrzałam na niego. Łza spłynęłam mu niewinnie po policzku.
  - Jesteś wspaniały, ale to ja tutaj nie pasuję. - rzekłam nieśmiało. Serce biło mi coraz szybciej. Jak tylko nasze spojrzenia się spotykały dostawałam białej gorączki. Wszystko we mnie szalało. Nie umiałam się uspokoić.
  - Nie okłamujmy się. To byłą tylko jedna wielka pomyłka. Ty szukasz księcia z bajki, a ja jestem tylko biednym giermkiem. - mówił płacząc.
  - To nie o to chodzi. - przytuliłam go. - Ja mam tylko wiele dylematów. Jeszcze nigdy nie miałam tak cudownego chłopaka. Boje się, że to schrzanię. - spuściłam głowę.
  - Przecież ty niczego nie chrzanisz, dla mnie jesteś idealna. - pocałował mnie w usta. To był idealny, pełen emocji pocałunek, jedyny w swoim rodzaju. Chciałabym, aby ten moment trwał wiecznie.
  - Niee, no szacun. Chłopy, oni się całują ! - zakomunikował Nialler.
  - Antonino, czyżbyś ty mnie zdradzała z plebsem ? - chichrał Lou.
  - Jakim plebsem ? Przecież to władca mego serca. - powiedziałam z dumą.
  - Ale wiecie, że już niedługo idziemy ? - wlepił w nas wzrok.
  - Niby gdzie ? - zdziwiłam się.
  - Dyskoteka ? Pamiętasz ? - oburzył się.
  - Aaa, tak. Pamiętam. - uderzyłam się ręką w czoło.
  - Idź się lepiej przygotuj. - szepnął mój chłopak.
  - Oki, zaraz wracam. - ruszyłam w stronę schodów.
  - Tęsknię.
  - Choć ze mną.
  - Już idę żono moja.- uradowany Tommy szedł w moim kierunku.
  - Nie ty, Zayn. - pokiwałam głową.
  - I znowu mnie będziecie zdradzać. - westchnął.
  - No cóż, taka jest kolej rzeczy, mężusiu. - zachichotałam i chwytając Malika za rękę zniknęliśmy w naszym pokoju.

*.*.*
Już 1O. Trochę przynudzający rozdział, ale w następnym postaram się was nie zawieźć. W 11 bohaterowie będą na dyskotece, haha. Ale najważniejsze : pragnę gorąco podziękować za ponad 2 tys. wejść, wszelkie komentarze i 8 obserwatorów. Kocham was ;D Chciałabym, abyście oddali pod tym rozdziałem 12 komentarzy, bo z 1O to wam szybko szło ;** lovv. ;**