Liam, Louis i Niall oglądali TV, a Loczek siedział w kuchni. Powędrowałam, więc tam, aby zrobić sobie coś do jedzenia.
- Hej Lokowaty. -krzyknęłam.
- Cześć. - odparł.
- Coś się stało ? - spojrzałam na jego niewyraźną twarz lekko się przy tym uśmiechając.
- Nie, nic. Tylko wczoraj chyba za bardzo balowałem. - chwycił się za głowę.
- Hahaha! - zaczęłam się śmiać. - Najwidoczniej procenty ci nie służą.
- Taa, mnie nie jest tak wesoło.
- Ale mnie jest. - pokazałam mu język.
Otworzyłam lodówkę, wyjęłam mleko, z szafki zabrałam płatki, wsypałam do miski, załam i zaczęłam konsumować.
Po kilku minutach zjawił się Malik. Na pierwszy rzut oka był w bardzo dobrym humorze.
- Ooo! Nasza śpiąca królewna! - zawołał z salonu Lou.
- Oczywiście, ale niestety zjadłem twoje marchewki. - zachichotał.
- Moje marchewki ?!- oburzył się. - Jak mogłeś? Przecież wiesz, że kocham je nad życie.
- Cicho. - Horan zasłonił mu usta. - Najlepszy moment filmu, a ty gadasz, jak najęty. Płacą ci za to ?
- Mhm. - wymamrotał.
- Witam. - powiedział brunet uchylając drzwi.
- Hej. - przywitaliśmy go.
- Co broicie ? - uniósł prawą brew.
- Niic. - odrzekłam z udawanym zażenowanie.
- Na pewno ?
- Gwałcimy się, wiesz. - powiedział sarkastycznie mój towarzysz.
- Miałeś mu nic nie mówić. - banan pojawił się od razu na naszych buziach.
- Hmm. Muszę ci jeszcze oddać za wczoraj. - zwróciłam się do elegancika.
- Czyli, co ? Mam się bać ?
- Pomyślmy... - zastanowiłam się. - Jasne, że tak. - wskoczyłam mu na barana.
- Ile ty ważysz ? - ugiął się.
- Tyle, co wczoraj. - wyszczerzyłam kły.
Popołudniu chłopaki pojechali na miasto, więc zostałam sama. Nudziło mi się. Postanowiłam, że korzystając z okazji trochę posprzątam. Nie wiem czemu, ale zawsze sprawiało mi to wielką frajdę. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to może być - pomyślałam po czym poszłam otworzyć.
- Co ty tutaj robisz ? - wrzasnęłam.
- Tosiu, musimy porozmawiać.
- Nie mamy już o czym. - parsknęłam.
- Ale córciu, proszę cię.
- Może ja po prostu nie chcę ?
- To przynajmniej mnie wysłuchaj. - prosiła.
- Niech ci będzie. - zagryzłam zęby i wpuściłam ją do środka.
- Dziecko, wróć do domu, martwimy się o ciebie.
- Nie ma takiej potrzeby. - powiedziałam oschle. - Skąd w ogóle wiedziałaś, że tutaj jestem ?
- To jest nieistotne.
- Owszem, istotne. Więc ?
- Twój przyjaciel mnie poinformował.
- Mój przyjaciel ? Który ? - wytrzeszczyłam gałki.
- Nie ważne.
- No kurde powiedz mi. - uniosłam się.
- Zayn. - szepnęła.
Co ? On ? Niech tylko go dorwę. Jak on mógł mi to zrobić ? Przecież dobrze wiedział, że nie chcę jej widzieć, gdyby było inaczej, to już dawno by mnie tu nie było. A myślałam, że mnie rozumie, ale jednak, myliłam się. Zawiodłam się na nim. Zachował się tak, jak na początku.
- Czy ty nie rozumiesz,jak bardzo mnie zraniłaś ?
- Tak, wiem, ale zmienię się dla ciebie. - miała łzy w oczach.
- Przestań już ciągle to powtarzać ! - zaczęłam wrzeszczeć.
- Przepraszam. - powiedziała smutno.
- Znowu ? Kuźwa, dajcie mi już święty spokój. Proszę, wyjdź.
- Dobrze, zostawię cię tutaj. Może oni się tobą lepiej zajmą. - wydukała i zniknęła za rogiem.
Czy ja nie mogę mieć normalnego życia ? Miałam już dosyć wszystkiego i wszystkich.
Gdy dokończyłam wcześniej zaczętą czynność stwierdziłam, że jestem już na tyle odpowiedzialna, że mogę sobie wynająć mieszkanie w hotelu. Pozbierałam swoje rzeczy i skierowałam się do holu. Obejrzałam się. Przed oczami przewinęły mi się wszystkie chwile z nimi spędzone. Będzie mi tego brakować, ale nie mam wyboru.
Pociągnęłam za klamkę. W bramce zobaczyłam zadowolonych chłopaków.
- Ejj, Tośka, co ty robisz ? - spojrzał na mnie Louis.
- Wyprowadzam się. - odparłam.
- Czy ja dobrze słyszę ? Wyprowadzasz się ? - był zdziwiony.
- Tak. Będę na kilka nocy w hotelu, a później zobaczę. - wytłumaczyłam.
- Ale, dlaczego ? - przetarł oczy Niall.
- Zayn wam powie. - rzekłam jednocześnie wsiadając do zamówionej przed godziną taksówki.
- Coś ty narobił ? - skarcił go wzrokiem Liam.
- Chciałem tylko jej pomóc. - tłumaczył się.
- Noo, to bardzo pomogłeś.
- Ja po prostu zadzwoniłem do jej mamy, żeby przyszła z nią pogadać, żeby się pogodziły.
- Ty to umiesz wszystko zepsuć. - warknął Hazza.
- Naprawię to! - krzyknął Malik biegnąc w otchłanie szarej ulicy.
*.*.*
Kolejny rozdział gotowy. Bardzo dziękuję za komentarze i 6OO odwiedzin. To wiele dla mnie znaczy. Od poprzedniego zaczęłam dawać limity, więc pod tym chciałabym zobaczyć 8 komentarzy .
oj kobietko ;D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, ale po tym jak długo go pisałaś spodziewałam się że trochę więcej naskrobiesz :D
ale jest i to najważniejsze ;**
siódmy ma być szybciej niż ten, noo <3
Pozdrawiam :D ;***
Masakra normalnie . ; o
OdpowiedzUsuńPiszesz doskonale nie mogę doczekać się następnego . < 3
Pisz szybko . ; *
Niech wena cie nie opóści . < 333 ; *
powiem że bardzo fajne . XDDDD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział mychoo < 33
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ; DD
świetny blog ; **
OdpowiedzUsuńgienialne . ! ; >
OdpowiedzUsuń` Super . ; ]
OdpowiedzUsuńŚwietny rordział , wgl.świetnie piszesz , nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział czekam na next...hmm,co jeszcze mam ci napisać?
OdpowiedzUsuńAHA !juz wiem moje jedyna uwaga too...[pisz dłuższe rozdziały,boo to wciągaaa!
Zapraszam do siebie,blog jest o 1D...mam już prolog,jak byś mogła to zapraszam.I jak już możesz to skomentuj! a jak już byś była kochana! to możesz dać długiegooo komenta i dodać do obserwujących. :)
http://we-say-goodbye-in-the-pouring-rain.blogspot.com/
zajebisty rozdział i czekam na nnn :P
OdpowiedzUsuń